Rozdział 1

            Wyobrażasz sobie, jakbyś się czuł, gdybyś stracił coś, co nadaje twojemu życiu sens? Ja zdążyłem się przekonać. Kiedy zadzwonił telefon, stałem spokojnie przy oknie, obserwując  ulice Londynu, które powoli pustoszały z powodu później godziny. W dłoni trzymałem kubek gorącej herbaty, aby się ogrzać, gdyż w mieszkaniu panował chłód.  Odebrałem telefon i kiedy usłyszałem kilka krótkich słów od Rose, matki Victorii, poczułem jak zamieram. Kubek wyślizgnął się z mojej dłoni, która po chwili zaczęła drżeć. Naczynie roztrzaskało się na ciemnych panelach, a herbata utworzyła dużą plamę.
            Byłem w tak ogromnym szoku, że nie mogłem się ruszyć. Człowiek o zdrowych zmysłach zerwałby się i wybiegł z mieszkania, ale nie ja. Ja stałem, mrugając gorączkowo oczami. Nawet nie płakałem. Dopiero po kilku długich minutach wyszedłem z mieszkania. Nawet nie pamiętam, czy zamknąłem drzwi.
            Kiedy kogoś tracisz, przechodzisz przez trzy okresy. Okres pierwszy to szok. Niewiara. Nie dociera do ciebie myśl, że bliska ci osoba nie żyje. Że ktoś, kto dawał ci powód do życia, do radości, po prostu zniknął. Na zawsze.
            Faza druga to zaprzeczenie. Wiedziałem, że Victoria nie żyje, ale moje złamane na miliony kawałków serce twierdziło inaczej. Dopóki nie nastąpił pogrzeb, tkwiłem w tym poczuciu, że Victoria zaraz wejdzie do mieszkania i pocałuje mnie w usta, a następnie zaproponuje obejrzenie filmu. Codziennie wykonywałem normalne czynności. Budziłem się w pustym, zimnym łóżku, tłumacząc sobie, że Victoria nocuje u jednej ze swoich przyjaciółek. Szedłem na uczelnię, później wracałem do domu, uczyłem się i kiedy robiło się późno, wysyłałem do niej esemesa, z zapytaniem, kiedy będzie. Nigdy nie otrzymałem odpowiedzi. Kładłem się więc spać z myślą, że jest zajęta nauką, lub zasnęła nad książkami. Zasypiałem i budziłem się, ponownie w zimnym łóżku, nie pamiętając nic z poprzedniego dnia. Tak funkcjonowałem do czasu pogrzebu, czyli przez cztery dni. To było chore. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, nie kontrolowałem własnych myśli, ani czynów.
            Podczas pogrzebu, przeszedłem do fazy trzeciej. A właściwie dopiero po pogrzebie. Ale cofnijmy się do początku ceremonii. Było pięknie. Przyszło mnóstwo ludzi. Nie dziwiłem się. Każdy, kto choć w najmniejszym stopniu znał Victorię, czuł do niej sympatię. Była osobą, której nie dało się nie lubić. Ludzie płakali, jej młodsza siostra krzyczała, wtulając się w ramię swojej matki. Pani Collins stała obok męża, którego trzymała za rękę. Usta miała zaciśnięte w wąską linię, a na nosie okulary przeciwsłoneczne, więc ciężko było stwierdzić czy płakała. Domyślałem się jednak, że tak. Tata Victorii wpatrywał się w nieokreślony punkt przed sobą, szklistymi oczami, marszcząc brwi.
            Ja stałem z boku, w samotności. Znów nie płakałem. Myślę, że to jeden z moich paradoksów. Kiedy dzieje się coś strasznego, zazwyczaj szok blokuje mój płacz. Nie umiem wtedy uronić ani jednej łzy. To wcale nie polepsza sytuacji. Nie mogę ukazać swojego cierpienia poprzez łzy, więc zżera mnie ono od środka. Ból i cierpienie w połączeniu to bardzo toksyczne uczucia.
            Czekałem do samego końca ceremonii i dopiero kiedy wszyscy się rozeszli, podszedłem do zamkniętej trumny, która niebawem miała zostać pochowana w ziemi. Oblizałem zaschnięte wargi i opadłem na kolana. Położyłem dłoń na chłodnej trumnie i przeszedł mnie dreszcz.
            Wzniosłem oczy do nieba, czując łzy zbierające się pod powiekami, które przyniosły mi długo oczekiwaną ulgę. Jednak nie na długo. Bo w chwili, kiedy pierwsze krystaliczne krople słonej cieczy spłynęły po moich policzkach, moim ciałem wstrząsnął niekontrolowany, rozpaczliwy płacz, którego nie mogłem zatrzymać. Uspokoiłem się dopiero wtedy, kiedy nie mogłam już oddychać, a moja klatka piersiowa unosiła się w niesamowicie szybkim tempie.
            Zacisnąłem z całej siły powieki, chowając twarz w dłoniach. Chciałem coś powiedzieć. Wyszeptać jakieś ostateczne słowa pożegnania, jednak wszystko wydawało mi się być zbyt banalne i błahe. Zdobyłem się więc na ciche wyszeptanie:
            - Kocham cię, Victoria. Nigdy o tobie nie zapomnę. Mam nadzieję, że tańczysz w niebie razem z aniołami i czuwasz nade mną, mój Aniele – uśmiechnąłem się przez łzy, przełykając ślinę, zamykając oczy i odmawiając krótką modlitwę.
            Wtedy uświadomiłem sobie, że wydostałem się z fazy drugiej. Teraz naprawdę poczułem, że Victoria odeszła, bo poczułem się, jakbym stracił cześć mnie. Jakby zabrano mi połowę serca, połowę duszy. Miałem wrażenie, że zaraz zacznę się dusić, więc wziąłem głęboki oddech, który jednak mi nie pomógł. Nic nie pomagało.
            Znalazłem się w fazie trzeciej i nie sądziłem, że kiedykolwiek się z niej wydostanę.
            A fazą trzecią była próba pogodzenia się ze stratą.

            Pół roku później
            Obudziły mnie dźwięki budzika, które zwiastowały kolejny dzień na uczelni. Wzdychając głęboko, przetarłem oczy i spojrzałem w okno. Niebo było zachmurzone, co w sumie nie było zaskoczeniem, jednak pogoda nie  zachęcała do podnoszenia się z łóżka. Wiedziałem, że nie mam wyboru, gdyż dopiero rozpoczęły się zajęcia i nie mogłem robić sobie zaległości już na samym początku.
            Wziąłem szybki prysznic, który trochę mnie rozbudził i ubrałem się w jeansy i szary sweter. Przejechałem dłonią po wilgotnych po myciu włosach i przeszedłem do kuchni. Włączyłem małe radio stojące na parapecie i zrobiłem sobie kawę. Między pakowaniem notatek do torby udało mi się przekąsić kanapkę i wypić zaparzony wcześniej napój. Narzuciłem na siebie połaszcz, założyłem buty i chwytając torbę, którą założyłem na ramię, wyszedłem z mieszkania, udając się na oddaloną o dziesięć minut drogi uczelnię.
            Kiedy dotarłem pod budynek, ruszyłem na zajęcia z architektury wizualnej. Na sali odnalazłem wzrokiem Danielle, która pomachała do mnie wesoło. Uśmiechnąłem się do niej i usiadłem obok.  Do rozpoczęcia zajęć zostało jeszcze jakieś pięć minut.
            - Cześć Louis, jak tam? – Codziennie słyszałem to pytanie. W sumie w jakiś sposób, pomagało mi to. Dawało jakąś podporę, świadomość, że ktoś się o mnie troszczy. Po śmierci Victorii wiele osób się ode mnie odwróciło, bo zamknąłem się  sobie. Po wesołym, tryskającym energią i optymizmem Louisie nie został ślad.
            Ludzie pomyśleli więc, że chcę być sam. Ale nie chciałem. Samotność mnie zabijała. Na początku miałem ochotę to wszystko wykrzyczeć, jednak odpuściłem sobie. Uznałem, że lepiej żebym zaczął doceniać osoby, które przy mnie zostały, niż pamiętać o tych, którzy mnie sobie odpuścili. A przy moim boku została Danielle i Harry, którzy stanowili dla mnie ogromne wsparcie.
            - Jakoś leci. Jest w porządku. Nic nowego w sumie, poza tym, że widziałem Harry`ego w towarzystwie jakiejś drobnej blondyneczki – zaśmiałem się krótko, wywracając oczami i wyciągając z torby mój gruby notes pełen notatek.
            - Tak, też ich zauważyłam, jednak nie pytałam się jeszcze Stylesa o szczegóły – powiedziała, posyłając w moją stronę uśmiech. Naszą rozmowę zakończyło nagłe wejście profesora na salę.
            Próbowałem skupić się na wykładzie i zapisywać notatki, jednak moje myśli uciekały w innych kierunkach. W głowie wciąż brzmiało mik echo słów Danielle: „Jak tam?” Okłamałem ją. Nie było w porządku. W najmniejszym stopniu.
            Wczoraj podjąłem próbę posprzątania szafy Victorii. Poddałem się po pięciu minutach. Nie mogłem znieść otaczającego  mnie zapachu dziewczyny. Nie mogłem znieść widoku jej ubrań, które miała na sobie. Nie mogłem…
            Myślałem, że zrobiłem chociaż malutki krok naprzód. Że powoli godzę się z jej śmiercią. Ale wczorajsza porażka utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie ruszyłem naprzód ani o milimetr. Nie zrobiłem ani jednego, pieprzonego kroku. Wciąż tkwiłem w tym samym miejscu.
            Już pół roku…
           

Wow, ogromnie dziękuję wam za 51 komentarzy pod prologiem! Wow, to naprawdę wiele, jak dla mnie. Dziękuję z całego serca. Widzę, że jesteście podekscytowane tym opowiadaniem. Bardzo mnie to cieszy, naprawdę. :) Jeśli czytasz, skomentuj proszę. Do napisania! 

34 komentarze:

  1. Awww :3 Super!
    Czekam na kolejny! Jakiś termin? :P
    Szczerze mówiąc rozumiem Louisa-kiedy ja straciłam kogoś naprawdę mi bliskiego samotność naprawdę zabijała...

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam pójść spać, już zamykałam laptopa, kiedy przypomniałam sobie, ze miałaś dodać nowy rozdział i... zamiast iść spać, czytałam. I powiem szczerze, ten rozdział jest po prostu tak smutny i wręcz dobijający, a jednocześnie tak dobry, że naprawdę warto było go przeczytać dzisiaj, choć oczy mi się już kleją. Muzyka świetna, to przez swoiste "tło", które utworzyła niemal sie nie popłakałam, czytając. Tak bardzo szkoda mi Lou. Jest zagubiony, nie potrafi sie odnaleźć w świecie bez Victorii. Szczerze? Opis fazy 2., czyli zaprzeczenia, wstrząsnął mną dogłębnie...Szczególnie to, że wysyłał jej esemesy.

    Czekam na kolejny rozdział. :)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny raz mnie zachwyciłaś! Podoba mi się, że jest to pisane z perspektywy Lou. Zaczynam się wczuwać w to opowiadanie także nie przestawaj pisać! :)
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. <3
    @hellomylarreh

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak gładko się go czyta, to naprawdę cudowne. W ogóle mówienie o stracie kogoś jest trudne,ale ty obierasz to w takie fantastyczne słowa. Czekam na kolejne rozdziały. / megxhoran

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego tak bardzo mnie torturujesz? ;_____; Rozdział nie jest długi, a mimo to wielokrotnie w trakcie jego czytana musiałam powstrzymywać się od łez. Pomijając wzruszenie, muszę Cię pochwalić za niesamowite opisy, ponieważ naprawdę wszystko świetnie opisałaś. Nasunęło mi się takie pytanie, czy sama kiedyś straciłaś kogoś bliskiego? Nie liczę na odpowiedź, tak mi tylko przyszło do głowy, bo jeśli nie, to w takim razie potrafisz świetnie się wczuć w sytuację głównego bohatera :)
    Nie sądzę, żeby Louis szybko pogodził się ze śmiercią Victorii. Teoretycznie pół roku to szmat czasu, ale nie dla kogoś, komu umarła najbliższa na świecie osoba. Kompletnie nie rozumiem, jak jego znajomi mogli się od niego odwrócić, przecież to normalne, że był taki zamknięty... Widocznie tylko Danielle i Harry są prawdziwymi przyjaciółmi, skoro zostali bez względu na okoliczności. Naprawdę żal mi Louisa i mam nadzieję, że wkrótce poczuje się lepiej, bo serce mi się kraje, gdy czytam o jego cierpieniu...
    Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  6. to opowiadanie jest genialne. matko, nie wiem wg co napisać.
    płakałam na prologu, płakałam na 1 rozdziale, a na kolejnych zapewne też będę płakać:c
    wiem, że to tylko opowiadanie, ale jestem zbyt słaba żeby nie płakać:c
    uwielbiam tą historię, chociaż to dopiero początek a już wiem, że będę z tobą do końca;**
    dziękuje Meg z Hungera, że poleciła to opowiadanie, bo jest tak samo świetne jak jej historia.
    pozdrawiam, caluję i czekam ciąg dalszy;**

    http://liivethemomentt.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Na pierwszej części prawie się popłakałam. Tak cudownie ujęłaś te wszystkie "etapy", brak mi słów. Czekam niecierpliwie na 15 grudnia, już nie mogę się doczekać xx @ssalems

    OdpowiedzUsuń
  8. popłakałam się... o mój boże, to piękne! tak cudownie wszystko opisujesz, zazdroszczę :)
    czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  9. Po pierwszę muszę Ci powiedzieć, że jestem cholernie zadowolona, że piszesz z perspektywy Louisa. Uwielbiam punkt widzenia faceta! *__* Co do rozdziału, to był mega, mega smutny. Ogromnie współczuję Lou z powodu tego, przez co musi teraz przechodzić. Nigdy nie straciłam w taki sposób kogoś bliskiego, więc nie jestem w stanie wyobrazić sobie tych wszystkich emocji i uczuć. Ale wierzę, że to musi być coś naprawdę strasznego. Louis na zawsze zapamięta Victorię, to z pewnością, w końcu była dla niego kimś bardzo ważnym. Z drugiej zaś strony nie powinien ciągle o tym rozmyślać i spróbować ruszyć kiedyś dalej. Pół roku to za mało. Ale może pewnego dnia uda mu się szczerze uśmiechnąć i powiedzieć, że naprawdę jest w porządku. Czekam na rozdział kolejny, dużo weny, kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  10. nie wiem co napisać to naprawdę piękne i wzruszające czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz naprawdę wielki talent. Twoja historia jest tak rzeczywista. Dbasz o każdy detal, każdy ruch. Ale przede wszystkim - potrafisz oddać emocje jak mało kto. Kiedy czytałam ten rozdział, w mojej głowie kłębiło się wiele pytań dotyczących mnie samej. Albo interesujesz się psychologią, albo cechuje Cię ogromna empatia. W każdym bądź razie - zmuszasz czytelnika do refleksji - a o to przecież chodzi. Grasz ludziom na emocjach. Podoba mi się to. Cieszę się, że nie trafiłam na kolejnego bloga pełnego szczęścia, w którym największym dylematem jest wybór stroju na wieczór. Nieczęsto również spotyka się historie pisane z perspektywy mężczyzny. Z niecierpliwością będę czekać na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam, a w wolnym czasie zapraszam do siebie na www.non-clamabit.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Z początku myślałam, że akcja opowiadania potoczy się jeszcze za życia dziewczyny, a jednak jedziemy dalej. Zapewne zjawi się jakiś anioł, który pomoże Louisowi wyjść z tego dołka emocjonalnego, ale domyślam się, że wcale tak łatwo wszystko nie pójdzie, skądże. W ogóle wybrałaś ciężką tematykę na historię, ja nie dałabym sobie rady z pisaniem o śmierci bliskiej osoby, więc tu już masz duży plus, że zebrałaś się na odwagę i spróbowałaś pisać coś tak trudnego. Akapit o próbie posprzątania szafy Victorii jak dla mnie jest najmocniejszy w tym rozdziale, szczególnie fragment o zapachu dziewczyny. Aż mną to lekko wstrząsnęło. Nie wyobrażam sobie przeżywać czegoś takiego, straszna rzecz. Jak staram się wejść w skórę Louisa, żeby poczuć lepiej to, co nam przedstawiasz od razu rezygnuję, bo to naprawdę zbyt smutne, a nie chcę się rozklejać przed komputerem :D Czekam na ciąg dalszy i proponuję pisać troszkę dłuższe odcinki, co Ty na to? :D Masę weny!
    Pozdrawiam, Meadow<3

    OdpowiedzUsuń
  13. Ewidentnie wywołałaś u mnie łzy. Perspektywa Louisa jest bardzo ważna. Jego przeżycia wewnętrzne i emocje opisałaś tak realistycznie, że aż boleśnie zakuło mnie serce.Stracił ukochaną, nic nie może być w porządku. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś kto pomoże mu się z tym uporać i poskleja jego złamane serce. Piszesz tak wspaniale, że odczuwam każdą emocję. Uwielbiam to i chcę jeszcze ! <3
    Całuję :*
    @Gattino_1D
    [spojrz-w-moje-oczy.blogspot.com]
    [gotta-be-you-darling.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  14. Cholernie się cieszę, że to opowiadanie piszesz w pierwszej osobie, a na dodatek z perspektywy Lou. To naprawdę miła i zaskakująca odmiana, którą w pełni doceniam i jestem pod wrażeniem, jak świetnie sobie z tym radzisz. Zakochałam się w tym rozdziale bez reszty, przysięgam. Idealnie opisałaś uczucia głównego bohatera. Kiedy to czytałam, robiło mi się autentycznie przykro i miałam ochotę po prostu najzwyczajniej w świecie przytulić Lou. Mogę sobie jedynie wyobrazić, jak czuje się ktoś po utracie kogoś tak bliskiego i podejrzewam, że nie jest to nic przyjemnego.. Niestety często zdarza się tak, że ludzie nie potrafią pogodzić się z odejściem drugiej osoby i zamykają się we własnych czterech ścianach. Tak samo stało się z Lou.. Mam jednak nadzieję, że w końcu uda mu się jakoś z tym poradzić, a przede wszystkim, że ktoś mu w tym pomoże. :) Dobrze, że ma obok siebie chociaż dwójkę przyjaciół, wsparcie na pewno jest dla niego teraz bardzo istotne.. No cóż.. Tak jak mówiłam, urzekł mnie ten odcinek, dlatego też z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnego! Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Biedny Louis :c ale opowiadanie zajebiste,czekam nn :D

    OdpowiedzUsuń
  16. fajnie zaczynajace sie opowiadanie :) czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  17. Chciałabym się w jakiś sposób rozpisać, bo wydaje mi się, że długie komentarze wyglądają bardzo estetycznie i są w jakiś mały sposób motywujące, jednak nie mam wiele czasu, a nie chciałabym minąć tego bloga chociaż przeczytałam bardzo ciekawie zapowiadające się opowiadanie. Gdybym jako prolog dostała sam pierwszy fragment bez namysłu rzuciłabym sie w wir tej historii. Może to i dobrze, że zamiast na treść jako pierwsze zauważyłam zakładki i to na nich skupiłam swoją uwagę. Nie lubię zwiastunów, jednak twój bardzo mnie zaintrygował i sprawił, że z wielką chęcią sięgnęłam do części dla której się tu znalazłam. I mogę powiedzieć, że jestem ciekawa spotkania Louisa z naszą bohaterką.
    Pozdrawiam Morgan Jade. :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Wprost nie wiem, jak wyrazić słowami to, co właśnie czuję. Włączyłam sobie muzykę, którą podałaś i z ociąganiem przystąpiłam do czytania rozdziału. Jego treść wciągnęła mnie już po kilku słowach; z zapałem zagłębiałam się w opowieść Lou, momentami czując, jakbym stała obok niego i kompletnie nie wiedziała, jak mu pomóc. Wielokrotnie powstrzymywałam się przed łzami i miałam wrażenie, iż odczuwam ból Louisa. Nigdy, ale to nigdy nie chciałabym znaleźć się na jego miejscu. Ból, który on czuje, musi być nie do opisania słowami. To cierpienie, którego nie życzę żadnemu człowiekowi.
    Muszę Cię pochwalić, bowiem perfekcyjnie wczuwasz się w sytuację bohatera i idealnie oddajesz jego uczucia. Widać, że to opowiadanie jest dopracowane; dbasz o każdy detal, wszystko jest piękne, nie ma do czego się przyczepić. Coś czuję, że muszę zakupić sobie paczkę chusteczek, haha. :)
    Pozdrawiam.
    @_luvmyboobear

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie mam pojęcia czy komentowałam czy nie, ale to będzie kolejne Twoje świetne FF.
    Nawet nie zauważyłam, że Sheltered i Sztuka Zemsty jest tej samej autorki. Wow.
    I przez przypadek znowu nominuję cię do LBA.
    http://closer-to-the-edge-death-and-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Jeeny poryczalam się! Na prawdę świetnie piszesz i czekam na następne rozdziały z niecierpliwością. Dawno żadne opowiadanie mnie tak nie wzruszyło xx @Wika_loves1D

    OdpowiedzUsuń
  21. Heej ;* Nominowałam Twój blog do nagrody Liebster Award, jeżeli chcesz się dowiedzieć więcej na ten temat zapraszam tutaj: http://storylikemany.blogspot.com/2013/12/liebster-award.html

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  22. bloog jest mega smutny ale naprawde baardzo interesujący czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  23. świetny! bardzo mi się podoba! jest inny więc wyjątkowy! masz ogromny talent! xx

    OdpowiedzUsuń
  24. Super ! Jest zupełnie inny niż wszystkie blogi. Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  25. Zakochałam się *o* Będę czytać na 100% dalej, bo wciąga. Faktycznie jest inne niż reszta, takie wyjątkowe...Oryginalne ^^ Podoba mi się styl w jakim piszesz, z niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  26. jeeeeny, swietne. Czekam na next. xx

    OdpowiedzUsuń
  27. Piękny , świetny i zajebisty . Brak słów . Zatkało mnie ! Masz talent bejbe <33
    mogłabyś mnie informować na tt ? z góry dziękuje xoxo ~ @bielejewska

    OdpowiedzUsuń
  28. Cudowny taki prawdziwy i szczery :3 aż się płakałam i czekam na następnego .
    już kocham to opowiadanie *.*

    OdpowiedzUsuń
  29. wow to takie.. wow
    nie wiem co napisać
    strasznie podoba mi sie twój styl
    jest jakiś inny (w dobrym tego słowa znaczeniu haha)
    na pewno będę czytać kolejne rozdziały
    @Im_A_Fruit xx

    OdpowiedzUsuń
  30. To opowiadanie idealnie przedstawia sytuację tak bardzo dobrze mi znaną, przez co jeszcze bardziej do mnie trafia. Jak zwykle genialne i przepięknie wzruszające, jedynie co mogę zrobić to Ci pogratulować talentu i pomysłów, kochanie ♡

    OdpowiedzUsuń
  31. Louis, nadal sie jeszcze nie pogodzil ze smiercia Victorii :(( Ale Danielle i Hazz ze z nim zostalu :') To musza byc napawde dobrzy przyjaciele :**

    OdpowiedzUsuń
  32. Jeeej bardzo mi sie podoba...:=)..... z checia czytam dalej xx /99carrots

    OdpowiedzUsuń
  33. Przeczytałam dopiero pierwszy rozdział, ale już kocham to opowiadanie.
    Z chęcią będę dalej czytała, płakałam jak czytałam ten rozdział, mięczak ze mnie co ? Ale to było tak wzruszające, że nie mogłam się powstrzymać /@empireofloui

    OdpowiedzUsuń