Dotarłam na uczelnię kończąc jeść
kanapkę, którą kupiłam po drodze. Ziewając dyskretnie, ruszyłam w stronę
budynku, gdzie miałam pierwsze tego dnia zajęcia. Weszłam do pomieszczenia i
zajęłam swoje stałe miejsce. Dziękowałam w duchu, że przez pierwsze dwie
godziny czekał mnie wykład o historii sztuki. Oznaczało to więc, że będę miała
szansę odespać poprzednią noc.
Kiedy wczoraj, a właściwie dzisiaj,
obudziłam się po drugiej, cała spocona i zdyszana, wiedziałam, że w tym
momencie mój spokojny sen dobiegł końca. Dręczona przez koszmar, zostałam
gwałtownie wybudzona, krzycząc w poduszkę.
Kiedy otworzyłam oczy, zdałam sobie sprawę, że znajduję się w swoim pokoju. Wycierając
mokre od łez policzki, zaczęłam oddychać powoli, odliczając od dziesięciu w
dół.
Znów śniło mi się to samo. Koszmary,
które nawiedzały mnie od bardzo dawna. Powinnam się do tego przyzwyczaić,
jednak to było coś, do czego nie da się przywyknąć. Były tak boleśnie realne,
że mój mózg wypierał myśl, że to tylko sen.
Nie liczyłam na to, że ponownie uda
mi się usnąć, gdyż za każdym razem, kiedy zamykałam oczy na dłużej niż kilka
sekund, przed oczami pojawiały mi się przerażające obrazy. Wstałam więc z
łóżka, drżąc z zimna i zakładając na siebie ciepłą bluzę leżącą na krześle przy
biurku, na którym po chwili usiadłam. Zapaliłam lampkę i wyciągnęłam z szuflady
szkicownik i ołówki. Przymykając oczy, zaczęłam kreślić linie na kartce.
Po kilkunastu minutach, kiedy zarys
był w miarę gotowy, spojrzałam uważnie na kartkę. Podniosłam ją i wstrzymałam
oddech na widok pary oczu, która wpatrywała się prosto we mnie. Ten sam groźny błysk. Ta sama pogarda i
wyższość w nich błyszcząca. Zacisnęłam mocno powieki, a mój oddech stał się urwany. Kartka wyleciała
mi z dłoni, a po policzkach znowu popłynęły łzy. Ramiona zatrzęsły się od
silnego szlochu. Rozedrganymi dłońmi chwyciłam kartkę, którą zaczęłam drzeć na
małe kawałeczki.
Nie mogłam uciec przed demonami z
przeszłości.
Trwałam w tej samej pozycji do czasu,
aż na dworze nie zaczęło świtać. Moje oczy były podpuchnięte i zaczerwienione,
a głowa bolała od płaczu. Nie mogąc dłużej znieść tej bezczynności, wróciłam do
łóżka, jednak nie odważyłam się zamknąć oczu na dłużej niż kilka sekund, więc
po prostu leżałam, próbując nie myśleć o niczym. Nie udało mi się to jednak.
Próbując skupić się na wykładzie,
potarłam dłonią zmęczone oczy, które jednak przymknęły się po chwili. Mój
organizm rozpaczliwie potrzebował snu. Kupując śniadanie, mogłam także kupić
sobie kawę, jednak nie miałam wystarczająco pieniędzy, a że byłam potwornie
głodna, zdecydowałam się kupić bułkę. Dlatego też musiałam wytrwać jeszcze tą
godzinę, która pozostała do końca wykładu.
Krzątanina w Sali wyrwała mnie z
mojego półsnu, a ja jak najszybciej włożyłam swoje rzeczy do torby i wstałam.
Niespodziewanie moje oczy napotkały chłopaka o brązowych włosach, stojącego
obok dziewczyny z burzą loków na głowie. Ruszyli, zmierzając ku wyjściu. Szatyn
uniósł na chwilę wzrok, co dało mi szansę bliższego przyjrzenia mu się. Kiedy
zobaczyłam jego piękne, niebieskozielone oczy, dosłownie przez chwilę nie
wiedziałam jak zebrać myśli. Chłopak był bardzo przystojny, jednak było w nim
coś dziecięcego, młodzieńczego i niewinnego.
Przygryzłam delikatnie wargę ,
szepcząc pod nosem:
- Spójrz na mnie. Spójrz na mnie,
proszę! – nie zrobił tego jednak, więc westchnęłam zawiedziona i odprowadzając
go wzrokiem, także ruszyłam ku wyjściu. Nie wiedziałam, dlaczego tak nagle
zapragnęłam ściągnąć na siebie jego uwagę. Był taki… Inny. Nawet nie potrafiłam
tego logicznie wyjaśnić.
Następny wykład miał zacząć się
dopiero za niecałą godzinę, więc wpadłam na pewien pomysł. Wyszłam na korytarz
i dostrzegając poszukiwaną przeze mnie postać, ruszyłam w stronę mojego dobrego
kolegi, Nialla. Blondyn zobaczył mnie i pomachał wesoło, odsłaniając aparat na
zębach. Odpowiedziałam tym samym, stając przed nim.
- Niall, mógłbyś wyświadczyć mi
malutką przysługę? – spytałam, odgarniając kosmyk blond włosów za ucho.
- Jasne Ali, o co chodzi? – spytał
Irlandczyk, uśmiechając się przyjaźnie.
- Mógłbyś mi pożyczyć pięć funtów? –
jęknęłam, wzdychając ciężko. – Źle spałam i mój organizm wręcz błaga o kawę…
- Jasne, nie ma sprawy – zaśmiał się,
patrząc na mnie ze współczuciem. – Faktycznie marnie wyglądasz… - powiedział,
za co został zgromiony przeze mnie wzrokiem. Horan wyciągnął z portfela
pieniądze, podając mi je. – Poszedłbym z tobą, jednak za kilka minut zaczyna mi
się wykład.
- Nie ma sprawy – odpowiedziałam,
wsadzając pieniądze do torby. – Jeszcze raz wielkie dzięki, Niall! Oddam ci
jutro, obiecuję! – uśmiechnęłam się i szybkim krokiem ruszyłam ku wyjściu z
budynku. Świadomość, że już za kilka minut wypiję upragnioną kawę dodawała mi
sił.
Byłam już praktycznie pod samą kawiarnią,
kiedy idąc i błądząc myślami nagle poczułam mocne szturchnięcie w ramię. Jakby
tego było mało, dostrzegłam kawę która rozlała się na moją kurtkę. Zdezorientowana uniosłam wzrok i rozmasowałam
dłonią obolałe miejsce. Przeklęłam pod nosem i wykrzywiając usta w grymasie,
powiedziałam ostrym głosem:
- Patrz jak chodzisz – gwałtownie
zamknęłam usta, kiedy ujrzałam twarz nieznajomej osoby, a dokładniej chłopaka.
Tego samego, którego zobaczyłam na zakończenie wykładu. Po raz pierwszy miałam
okazje na spojrzenie mu prosto w te niesamowite oczy. Przez chwilę po prostu stałam,
wpatrując się w niego, aż po chwili wykrztusiłam: - Oh… - szybko skarciłam się
w myślach za taką głupią reakcję i poczułam jak na moje policzki wstępuje
delikatny rumieniec, który na szczęście szybko zniknął, gdyż w moją twarz
uderzył powiew zimnego wiatru.
- Bardzo cię przepraszam! –
powiedział chłopak, przeczesując dłonią włosy. Jego głos był dość wysoki,
jednak nie piskliwy, ani nic. Spojrzał na mnie przepraszająco i cofnął się o
kilka kroków, następnie otwierając drzwi kawiarni. – Czy w ramach przeprosin
mógłbym ci kupić kawę? Sam straciłem swoją, więc… - Moje serce mimowolnie
zabiło szybciej, słysząc jego propozycję. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy, że
to była po prostu zwykła uprzejmość z jego strony.
Uśmiechnęłam się promiennie i
kiwnęłam głową, kompletnie zapominając o tym, że on właśnie wylał na mnie kawę,
więc powinnam być chociaż w najmniejszym stopniu zła. Wchodząc do kawiarni od razu otuliło mnie
przyjemne ciepło i zapach świeżej kawy.
Zerknęłam na chłopaka, który stanął obok mnie, podając mi garść chusteczek,
które wyciągnął z leżącego obok pojemniczka.
- Dzięki – uśmiechnęłam się i
wytarłam resztki kawy, które spływały po mojej skórzanej kurtce. Niestety
trochę rozlało się na bluzkę, którą miałam pod spodem, jednak plama nie była na
szczęście aż tak widoczna.
- Na co masz ochotę? – spytał,
wpatrując się we mnie tymi swoimi hipnotyzującymi oczami. Dopiero po chwili
dotarło do mnie, że zadał mi pytanie. Dałam sobie wewnętrzny policzek i
zerknęłam na menu wiszące na ścianie.
- Hm… Może być Cappuccino –
stwierdziłam po chwili.
- Dwa razy poproszę – zwrócił się
szatyn do dziewczyny stojącej za ladą. Przesunęłam się na bok, aby poczekać na
nasze zamówienie, a chłopak po chwili do mnie dołączył.
- Zapomniałem się przedstawić,
jestem Louis – powiedział, uśmiechając się delikatnie, wyciągając do mnie rękę.
- Alison, miło mi cię poznać –
powiedziałam, posyłając mu swój najpiękniejszy uśmiech i uścisnęłam dłoń.
Przez chwilę staliśmy w milczeniu.
Louis wpatrywał się w menu kawiarni, a ja dyskretnie na niego zerkałam, co
chwila przygryzając wargę. Cholera, był bardzo przystojny. Kiedy patrzyłam w
jego oczy, moje serce przyspieszało swój rytm. Doskonale wiedziałam, co to
oznacza. Musiał być mój.
Wiem, to głupie myślenie. Upatrzyć
sobie faceta i go zdobyć. Płytkie, prawda? Nic na to nie poradzę, że tak
postępuję. Bo robię to od zawsze. Tak jest prościej. Lekkie związki, zero
cierpienia, którego i tak miałam wystarczająco przez całe życie. Żadnych łez,
których zdążyłam wylać zbyt wiele.
Otrzymaliśmy nasze kawy i
podeszliśmy do miejsca, gdzie leżały cukry w torebeczkach i inne takie
pierdoły. Słodząc kawę, uśmiechnęłam się pod nosem i powiedziałam:
- Spotykam ciebie już drugi raz tego
samego dnia – zaśmiałam się krótko, unosząc na niego wzrok. – To musi być
przeznaczenie, nie sądzisz? – spytałam, zakładając kosmyk moich blond włosów za
ucho.
Louis zmarszczył brwi, zerkając na
nią.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy
spotkali się wcześniej… - mruknął, mieszając kawę.
- Oh, może ty mnie nie widziałeś,
ale ja ciebie z pewnością – zachichotałam, opierając się biodrem o ścianę,
przechylając głowę, patrząc się na chłopaka.
Louis uniósł głowę i spojrzał na
dziewczynę, rozmyślając nad czymś. Wyraz jego twarzy był trudny do rozszyfrowania,
co bardzo mnie sfrustrowało, gdyż nigdy nie miałam problemu z odgadnięciem emocji
innych ludzi.
- Też tu studiujesz? – spytał,
wyraźnie pomijając moje wcześniejsze słowa z podtekstem flirtu.
Kiwnęłam głową, uśmiechając się.
Moją uwagę przykuł zegarek wiszący na ścianie. Według niego, miałam jeszcze
dwadzieścia minut do rozpoczęcia zajęć. Poprawiłam torbę na ramieniu i powiedziałam:
- Słuchaj, muszę już lecieć, bo
inaczej nie zdążę wrócić na zajęcia. Ale może spotkamy się później? Może koło…
- nie zdążyłam dokończyć, ponieważ Louis szybko mi przerwał:
- Nie, dzięki,. Alison – powiedział,
wzdychając ciężko, spuszczając wzrok na swoje buty.
- Oj daj spokój, nie daj się prosić,
wyjdziemy gdzieś, lepiej się poznamy… Będzie fajnie! – powiedziałam, nie
poddając się, wciąż szeroko się uśmiechając.
- Nie mam ochoty – odpowiedział, tym razem
bardziej stanowczo, co zamknęło mi buzię
i bardzo zdziwiło. Nie tego się spodziewałam. Może jest gejem? – pomyślałam. Po
chwili znów ciężko westchnął, pocierając dłonią twarz, która nagle wydała mi
się bardzo zmęczona. Jego oczy przygasły i pojawiło się w nich coś na kształt
smutku. – Przepraszam, Alison… Tu nie chodzi… Nie chodzi o ciebie. Naprawdę…
Uważam, że jesteś bardzo sympatyczna, ale… Ja… Przepraszam – Louis mówił
szybko, jąkając się co chwila. Jego głos drżał, podobnie jak dłonie.
Wypowiadając ostatnie słowo, wciąż patrząc na swoje buty, wyminął mnie i
wyszedł z kawiarni.
Stałam tak przez kilka długich
sekund, oniemiała, nie mogąc uwierzyć w słowa Louisa. Zmarszczyłam brwi, powoli
wychodząc z kawiarni. Analizowałam każde jego słowo, jednak w niczym to nie
pomogło. Wręcz przeciwnie, w mojej głowie pojawiło się więcej pytań.
Nie poddam się tak łatwo. Nie ma
mowy.
Szybkim krokiem zmierzałem przed
siebie, ocierając co chwilę łzy z mojej twarzy. Kurwa, Louis, jesteś taki słaby – wyzywałem siebie w myślach, co
powodowało jeszcze większy ból ściskający mnie w piersi. Zachowywałem się jak
jakiś jebany masochista. Sam sprawiałem, że cierpię jeszcze więcej.
Dotarłem na parking i wsiadłem do
swojego samochodu. Drżącymi dłońmi wsadziłem kluczyki do stacyjki i odpaliłem
samochód. Wiedziałem, że postępuję głupio, jadąc w takim stanie, dlatego też
wziąłem kilka głębszych oddechów i zacisnąłem dłonie w pięści. Otarłem twarz z
łez i ruszyłem.
Wpatrywałem się tępo przed siebie i
dotarłem na miejsce zadziwiająco szybko. Zaparkowałem i wysiadłem z samochodu,
czując jak ogarnia mnie dziwne otępienie. Przekroczyłem bramę cmentarza i
ruszyłem dobrze mi znaną drogą. Stanąłem przed grobem Victorii i opadłem na
kolana, wznosząc oczy ku niebu.
- Nie mogę zapomnieć, Vicki –
szepnąłem. – Myślałem, że jestem gotowy… Naprawdę tak myślałem. Ale kiedy
otworzyłem twoją szafę z zamiarem posprzątania jej, nie mogłem tego zrobić. Twój
zapach był nie do wytrzymania. Był wszędzie. Czułem się tak, jakbyś była tuż
obok mnie. Brakowało mi tylko twojego głośnego, perlistego śmiechu… Ale ciebie
nie było. Ciebie nie ma…- dokończyłem łamiącym się głosem, wybuchając cichym
szlochem.
- Czuję się taki bezsilny… Tracę
kontrolę nad sobą. Umieram z tęsknoty za tobą. Umieram, dusząc się z tego bólu,
który mi towarzyszy. Umieram bez ciebie, rozumiesz?! – szepnąłem, chowając
twarz w dłoniach. Nie potrafiłem nad sobą zapanować. Kłębiły się we mnie
sprzeczne uczucia. Byłem zrozpaczony, a jednocześnie wściekły.
Dlatego też, zacisnąłem dłonie w
pięści i przycisnąłem je do głowy, krzycząc cicho, po chwili znów wybuchając
płaczem.
- To jest takie nie fair!- jęknąłem,
przygryzając z całej siły wargę. Poczułem metaliczny smak krwi. – To jest tak
cholernie nie fair! Dlaczego Bóg mi cię zabrał?! Dlaczego?! – nie zdawałem
sobie sprawy, że krzyczałem coraz głośniej. Stanąłem na prostych nogach, znów
wpatrując się w niebo. Moja klatka unosiła się i opadała w szybkim tempie. – Nienawidzę Cię, Boże! – krzyknąłem w końcu,
tak głośno, jak tylko mogłem. Przez chwilę poczułem ulgę. Tak jakbym pozbył się
całej złości i smutku, który się we mnie zgromadził. Ale tylko przez chwilę. Z
mojej piersi wydostał się niekontrolowany płacz, który po chwili zmienił się w
histerię. Opadłem na ziemię, uderzając co chwila o nią pięścią, szeptając: -
Nienawidzę cię, bo odebrałeś mi najważniejszą osobę w moim życiu…
Drugi rozdział za nami. Jak wrażenia? Jestem bardzo ciekawa jakie będą wasze opinie na temat Alison. Jest ona dość złożoną i skomplikowaną postacią więc nie oceniajcie jej pochopnie.:) Dziękuję wam za wszystkie oponie, miłe słowa na twitterze i komentarze.
Much love, greaseblow. x
Wow rozdział wspaniały *-* też bym nakrzyczała gdyby ktoś na mnie coś wylał xd
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ;*
@JuliaKlove1D
i znów nie wiem co napisać
OdpowiedzUsuńpłaczę sobie trochę
czekam na następny rozdział z niecierpliwością
biedny Lou. wydaje mi się że też bym postąpiła tak jak on.
@Im_A_Fruit
o matko, serio nie mogę przestać płakać.
OdpowiedzUsuńto już kolejny raz, w zasadzie od samego początku tego opowiadania płacze ;c
jest piękne, naprawdę ;*
nie wiem, co jeszcze powiedzieć:c
fajnie, że dałaś Alison taka pewną siebie i wg, a nie taka smutną i bojąc się wszystkiego.
mam nadzieję, że Louis w końcu będzie szczęśliwy<3
uwielbiam cię;*
http://liivethemomentt.blogspot.com/
Jejku kocham to opowiadanie. Pod koniec zebrały mi sie łzy w oczach i po prostu wypłynęły. To jest bardzo wzruszające i zarazem wspaniałe. Pisz dalej bo świetnie ci idzie. Pozdrawiam @love_Larryx
OdpowiedzUsuńBoskie, boskie, boskie *-* <3
OdpowiedzUsuń@Olivia_Wika ;3
Świetny rozdzial :3
OdpowiedzUsuńZapraszam do przeczytania i skomentowania mojego bloga http://5boysonelove.blogspot.co.uk
Niesamowity rozdział! Cały czas mnie zaskakujesz. :)
OdpowiedzUsuń@hellomylarreh
Te koszmary Alison strasznie mi przypominają "W pierścieniu ognia", co czyni to jeszcze bardziej- vshzhsbjdnsjxnsjxjsjdid ♡
OdpowiedzUsuńWszystkie opisy uczuć Ali i Lou są napisane tak perfekcyjnie, że nie wiem co powiedzieć, jestem z Ciebie dumna, słońce. Trzymam za Ciebie kciuki w kontynuowaniu dalszej pracy nad cudownym opowiadaniem ♡
Witaj :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią znowu zaglądam na Twojego bloga. Szkoda, że poprzednie opowiadanie już zakończyłaś, bo je wręcz pokochałam. Widzę, że Twoje pomysły na fabułę są bardzo przemyślane i spójne. Podoba mi się to. Styl pisania jest przyjemny dla oka.
Jednak przejdę do treści. Strasznie chce mi się płakać, gdy czytam fragment opisujący Louisa na cmentarzu. Bardzo mi współczuję, musi być zdruzgotany. Rozumiem doskonale, że nie jest mu łatwo pogodzić się z rzeczywistością, w której nie ma jego ukochanej.
Co do Alison... Odnoszę wrażenie, że jej pewność siebie jest w pewnym sensie pancerzem, ale nie wiem czy to trafne spostrzeżenie. Polubiłam ją. Jest taka ludzka, nieprzerysowana. Przeszłość daje o sobie znać, męczy ją poprzez sny. Musi być jej ciężko. Gdybym była na jej miejscu, odmowa ze strony Lou też by mnie zaskoczyła i dała dużo do myślenia. Wychodzę jednak z założenia, że wszystko dzieje się w swoim czasie i w końcu oboje zapałają do siebie jakimś cieplejszym uczuciem.
Podsumowując: Bardzo spodobał mi się Twój emocjonalny odcinek. Potrafisz wywołać uśmiech, śmiech, smutek, płacz i zaskoczenie, przez to w jaki sposób piszesz. Chciałabym tu wracać i czytać każdy rozdział. Mam nadzieję, że mi to umożliwisz.
Całuję i zapraszam do siebie :*
@Gattino_1D
[gotta-be-you-darling]
[spojrz-w-moje-oczy]
Super rozdział czekam na nastepny :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się z przedmówczynią ;)
OdpowiedzUsuńSytuacja jest skomplikowana... Ogólnie podoba mi się fabuła. Mam nadzieję że napiszesz więcej! Czekam na kolejny rozdział!
Hej, tutaj Doradczyni w sprawie opowiadań :) Masz podobny styl pisania do mojego, ja bardzo często piszę opisy jednej sytuacji i wstawiam możliwie jak najwięcej przenośni, metafor itp. Trzymaj tak dalej :D
OdpowiedzUsuńSceny z Louisem próbują wycisnąć ze mnie tony łez za każdym razem. Ludzie często obwiniają Boga, gdy 'odbierze' mi ukochaną osobę, więc rozumowanie Lou nie jest mi obce. Można powiedzieć, że już to przeżyłam. Wracając - to, że nadal nie pogodził się ze stratą, nie jest dla mnie dziwne. Gdybym ja straciła kogoś równie dla siebie ważnego, podejrzewam, że nie potrafiłabym odgonić od siebie żalu, nawet gdybym już pogodziła się ze śmiercią. Ale czy Lou w ogóle się z tym pogodzi? Tego nie wiem.
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o Alison, od razu ją polubiłam. Widać, że również wiele przeżyła i męczy ją to w snach. Wydaje się być całkiem sympatyczna, a może i nawet beztroska, ale myślę również, że nakłada na siebie 'pancerz', by nikt nie dostrzegł jej cierpienia. Na ile jest to prawdą? cóż, z czasem zobaczymy.
Pozdrawiam i weny życzę.
@_luvmyboobear
Nie znoszę czytać o tym, że Louis cierpi. Odnoszę wrażenie, że wszystkie emocje tego bohatera przenoszą się momentalnie na mnie. Naprawdę bardzo mu współczuję. Widać, że bardzo chce ruszyć dalej, zostawić za sobą przeszłość, ale nie pozwala mu na to miłość do Vicki. Wcale mu się nie dziwię. Jej śmierć spadła na niego jak grom z jasnego nieba, więc jak moża o tym tak po prostu zapomnieć? Potrzeba mu czasu, sądzę, że nawet bardzo dużo czasu. To zrozumiałe, że nie chciał spędzać czasu z Alison. Powiem Ci również, że w sumie polubiłam jej postać. Jest stanowcza, bo w zasadzie stwierdziła, że nie odpuści sobie Louisa, ale chowa gdzieś w sobie tę wrażliwość i zapewne jak dowie się o sytuacji Tomlinsona, serce rozpadnie się jej na milion kawałków ze smutku. Ale trzymam za nią kicuki, mam nadzieję, że tak jak zapowiedziała - nie podda się tak łatwo i będzie jakoś starała dotrzeć się do Louisa. Kto wie, może otworzy się szybciej niż sam się spodziewa? Czekam na rozdział następny, dużo weny, kochana <3
OdpowiedzUsuńSuper *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział !! To jest takie vfjvzgkkcgkkifdddggfj !!! *.*
OdpowiedzUsuńSceny z cierpiącym Louisem dosłownie łamią mi serce, nie potrafię ich nie przeżywać... W takich chwilach zawsze mam ochotę podejść i go mocno przytulić. Mam nadzieję, że odzyska kiedyś spokój po śmierci Vicki, w przeciwnym wypadku sam się wykończy...
OdpowiedzUsuńJa póki co polubiłam Alison, zrobiła na mnie całkiem sympatyczne wrażenie. Co prawda trochę mi się nie podoba te całe myślenie pt. "on jest mój", ale myślę, że dziewczyna zmieni zdanie, kiedy bliżej pozna Louisa i zrozumie, dlaczego tak dziwnie się zachowuje. O ile on w ogóle jej pozwoli na to, żeby lepiej go poznała... Ciekawią mnie też te koszmary Ali. Skoro ma je tak długo, mają związek z prawdziwymi wydarzeniami, ciekawa jestem, o co chodzi.
Bardzo ciekawy rozdział, czekam na ciąg dalszy <3
Ach, tak realistycznie opisałaś uczucia Lou. Szkoda mi go, bo bardzo cierpi, mimo iż minęło tak wiele czasu... Ale jednocześnie kocham to opowiadanie, właśnie za te cudowne opisy uczuć i smutek. :) <33 Ali nie przypadła mi do gustu, jest zbyt pewna siebie i to jej myślenie, że Lou musi być jej... Nie podoba mi się to. No ale mam nadzieję, że jeszcze zmienię o niej zdanie, bo może Lou a jej w końcu szansę i dzięki temu zacznie życie od nowa, pogodzi się ze stratą Victorii. Naprawdę mam nadzieję, że Ali zdoła sprawić, że jego życie zmieni się na lepsze. Nie może przecież wiecznie cierpieć. To kiedyś musi minąć... Mam jednak nadzieję, że nie zapomni tak całkowicie o Vicky i ona wciąż będzie dla niego ważna.
OdpowiedzUsuńZarąbiste ♥ tak trzymaj
OdpowiedzUsuńPięknie to opisujesz. Jak czytam myśłi Louisa to sama czuję ten ból (cokolwiek czytam to tak jest, ale trudno). Naprawdę to niesprawiedliwe i nikt z nas nie umie sobie tego wyobrazić, jeżeli ktoś tego nie przeżyje.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że poruszasz takie teamaty. Są one dość dojrzałe, a to, że umiesz o nich mówić z powagą i przekazywać ją w tak piękny sposób pokazuje wiele dobrego o tobie. Osobiście to mnie zachęca do czytania tego opowiadania :)
Będę zaglądać, jakbyś mogła mnie infomorwać @_Sweet_1D_
Hejo :) Czy mogłabyś mnie informować o kolejnych rozdziałach? @Burning_Swiftie :)
OdpowiedzUsuńMuszę mieć coś do roboty na święta, bo o tej nauki coś mi się robi na mózgu O.o
Czytałam go dzisiaj w szkole na wf i łzy cisnęły mi się do oczu przy końcówce, ale nie mogłam płakać. Kom dodaję teraz bo jak próbowała w szkole to mi tel świrował xd
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ^^/@justmy_idols
CUDOWNY!!!! Pisz szybciutko! Kocham to opowiadanie! Czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
@Paulina19091997
hej tu ja :) Zmieniłam nazwę użytkownika na TT i teraz nazywam się @MyDreamOfTaylor :) Myślę, że kolejny rozdział będzie równie fajny ;P
OdpowiedzUsuńTrzeci rozdział i trzeci raz płacze. Jesteś cudowna i masz niesamowity talent. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział
OdpowiedzUsuń@Harrtyna
*_* niesamowite, bardzo fajnie piszesz ;) xx /99carrots
OdpowiedzUsuń