Rozdział 2


            Dotarłam na uczelnię kończąc jeść kanapkę, którą kupiłam po drodze. Ziewając dyskretnie, ruszyłam w stronę budynku, gdzie miałam pierwsze tego dnia zajęcia. Weszłam do pomieszczenia i zajęłam swoje stałe miejsce. Dziękowałam w duchu, że przez pierwsze dwie godziny czekał mnie wykład o historii sztuki. Oznaczało to więc, że będę miała szansę odespać poprzednią noc.
            Kiedy wczoraj, a właściwie dzisiaj, obudziłam się po drugiej, cała spocona i zdyszana, wiedziałam, że w tym momencie mój spokojny sen dobiegł końca. Dręczona przez koszmar, zostałam gwałtownie wybudzona,  krzycząc w poduszkę. Kiedy otworzyłam oczy, zdałam sobie sprawę, że znajduję się w swoim pokoju. Wycierając mokre od łez policzki, zaczęłam oddychać powoli, odliczając od dziesięciu w dół.
            Znów śniło mi się to samo. Koszmary, które nawiedzały mnie od bardzo dawna. Powinnam się do tego przyzwyczaić, jednak to było coś, do czego nie da się przywyknąć. Były tak boleśnie realne, że mój mózg wypierał myśl, że to tylko sen.
            Nie liczyłam na to, że ponownie uda mi się usnąć, gdyż za każdym razem, kiedy zamykałam oczy na dłużej niż kilka sekund, przed oczami pojawiały mi się przerażające obrazy. Wstałam więc z łóżka, drżąc z zimna i zakładając na siebie ciepłą bluzę leżącą na krześle przy biurku, na którym po chwili usiadłam. Zapaliłam lampkę i wyciągnęłam z szuflady szkicownik i ołówki. Przymykając oczy, zaczęłam kreślić linie na kartce.
            Po kilkunastu minutach, kiedy zarys był w miarę gotowy, spojrzałam uważnie na kartkę. Podniosłam ją i wstrzymałam oddech na widok pary oczu, która wpatrywała się prosto we mnie.  Ten sam groźny błysk. Ta sama pogarda i wyższość w nich błyszcząca. Zacisnęłam mocno powieki,  a mój oddech stał się urwany. Kartka wyleciała mi z dłoni, a po policzkach znowu popłynęły łzy. Ramiona zatrzęsły się od silnego szlochu. Rozedrganymi dłońmi chwyciłam kartkę, którą zaczęłam drzeć na małe kawałeczki.
            Nie mogłam uciec przed demonami z przeszłości.
            Trwałam w tej samej pozycji do czasu, aż na dworze nie zaczęło świtać. Moje oczy były podpuchnięte i zaczerwienione, a głowa bolała od płaczu. Nie mogąc dłużej znieść tej bezczynności, wróciłam do łóżka, jednak nie odważyłam się zamknąć oczu na dłużej niż kilka sekund, więc po prostu leżałam, próbując nie myśleć o niczym. Nie udało mi się to jednak.
            Próbując skupić się na wykładzie, potarłam dłonią zmęczone oczy, które jednak przymknęły się po chwili. Mój organizm rozpaczliwie potrzebował snu. Kupując śniadanie, mogłam także kupić sobie kawę, jednak nie miałam wystarczająco pieniędzy, a że byłam potwornie głodna, zdecydowałam się kupić bułkę. Dlatego też musiałam wytrwać jeszcze tą godzinę, która pozostała do końca wykładu.
            Krzątanina w Sali wyrwała mnie z mojego półsnu, a ja jak najszybciej włożyłam swoje rzeczy do torby i wstałam. Niespodziewanie moje oczy napotkały chłopaka o brązowych włosach, stojącego obok dziewczyny z burzą loków na głowie. Ruszyli, zmierzając ku wyjściu. Szatyn uniósł na chwilę wzrok, co dało mi szansę bliższego przyjrzenia mu się. Kiedy zobaczyłam jego piękne, niebieskozielone oczy, dosłownie przez chwilę nie wiedziałam jak zebrać myśli. Chłopak był bardzo przystojny, jednak było w nim coś dziecięcego, młodzieńczego i niewinnego.
            Przygryzłam delikatnie wargę , szepcząc pod nosem:
            - Spójrz na mnie. Spójrz na mnie, proszę! – nie zrobił tego jednak, więc westchnęłam zawiedziona i odprowadzając go wzrokiem, także ruszyłam ku wyjściu. Nie wiedziałam, dlaczego tak nagle zapragnęłam ściągnąć na siebie jego uwagę. Był taki… Inny. Nawet nie potrafiłam tego logicznie wyjaśnić.
            Następny wykład miał zacząć się dopiero za niecałą godzinę, więc wpadłam na pewien pomysł. Wyszłam na korytarz i dostrzegając poszukiwaną przeze mnie postać, ruszyłam w stronę mojego dobrego kolegi, Nialla. Blondyn zobaczył mnie i pomachał wesoło, odsłaniając aparat na zębach. Odpowiedziałam tym samym, stając przed nim.
            - Niall, mógłbyś wyświadczyć mi malutką przysługę? – spytałam, odgarniając kosmyk blond włosów za ucho.
            - Jasne Ali, o co chodzi? – spytał Irlandczyk, uśmiechając się przyjaźnie.
            - Mógłbyś mi pożyczyć pięć funtów? – jęknęłam, wzdychając ciężko. – Źle spałam i mój organizm wręcz błaga o kawę…
            - Jasne, nie ma sprawy – zaśmiał się, patrząc na mnie ze współczuciem. – Faktycznie marnie wyglądasz… - powiedział, za co został zgromiony przeze mnie wzrokiem. Horan wyciągnął z portfela pieniądze, podając mi je. – Poszedłbym z tobą, jednak za kilka minut zaczyna mi się wykład.
            - Nie ma sprawy – odpowiedziałam, wsadzając pieniądze do torby. – Jeszcze raz wielkie dzięki, Niall! Oddam ci jutro, obiecuję! – uśmiechnęłam się i szybkim krokiem ruszyłam ku wyjściu z budynku. Świadomość, że już za kilka minut wypiję upragnioną kawę dodawała mi sił.
            Byłam już praktycznie pod samą kawiarnią, kiedy idąc i błądząc myślami nagle poczułam mocne szturchnięcie w ramię. Jakby tego było mało, dostrzegłam kawę która rozlała się na moją kurtkę.  Zdezorientowana uniosłam wzrok i rozmasowałam dłonią obolałe miejsce. Przeklęłam pod nosem i wykrzywiając usta w grymasie, powiedziałam ostrym głosem:
            - Patrz jak chodzisz – gwałtownie zamknęłam usta, kiedy ujrzałam twarz nieznajomej osoby, a dokładniej chłopaka. Tego samego, którego zobaczyłam na zakończenie wykładu. Po raz pierwszy miałam okazje na spojrzenie mu prosto w te niesamowite oczy. Przez chwilę po prostu stałam, wpatrując się w niego, aż po chwili wykrztusiłam: - Oh… - szybko skarciłam się w myślach za taką głupią reakcję i poczułam jak na moje policzki wstępuje delikatny rumieniec, który na szczęście szybko zniknął, gdyż w moją twarz uderzył powiew zimnego wiatru.
            - Bardzo cię przepraszam! – powiedział chłopak, przeczesując dłonią włosy. Jego głos był dość wysoki, jednak nie piskliwy, ani nic. Spojrzał na mnie przepraszająco i cofnął się o kilka kroków, następnie otwierając drzwi kawiarni. – Czy w ramach przeprosin mógłbym ci kupić kawę? Sam straciłem swoją, więc… - Moje serce mimowolnie zabiło szybciej, słysząc jego propozycję. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy, że to była po prostu zwykła uprzejmość z jego strony.
            Uśmiechnęłam się promiennie i kiwnęłam głową, kompletnie zapominając o tym, że on właśnie wylał na mnie kawę, więc powinnam być chociaż w najmniejszym stopniu zła.  Wchodząc do kawiarni od razu otuliło mnie przyjemne ciepło i  zapach świeżej kawy. Zerknęłam na chłopaka, który stanął obok mnie, podając mi garść chusteczek, które wyciągnął z leżącego obok pojemniczka.
            - Dzięki – uśmiechnęłam się i wytarłam resztki kawy, które spływały po mojej skórzanej kurtce. Niestety trochę rozlało się na bluzkę, którą miałam pod spodem, jednak plama nie była na szczęście aż tak widoczna.
            - Na co masz ochotę? – spytał, wpatrując się we mnie tymi swoimi hipnotyzującymi oczami. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że zadał mi pytanie. Dałam sobie wewnętrzny policzek i zerknęłam na menu wiszące na ścianie.
            - Hm… Może być Cappuccino – stwierdziłam po chwili.
            - Dwa razy poproszę – zwrócił się szatyn do dziewczyny stojącej za ladą. Przesunęłam się na bok, aby poczekać na nasze zamówienie, a chłopak po chwili do mnie dołączył.
            - Zapomniałem się przedstawić, jestem Louis – powiedział, uśmiechając się delikatnie, wyciągając do mnie rękę.
            - Alison, miło mi cię poznać – powiedziałam, posyłając mu swój najpiękniejszy uśmiech i uścisnęłam dłoń.
            Przez chwilę staliśmy w milczeniu. Louis wpatrywał się w menu kawiarni, a ja dyskretnie na niego zerkałam, co chwila przygryzając wargę. Cholera, był bardzo przystojny. Kiedy patrzyłam w jego oczy, moje serce przyspieszało swój rytm. Doskonale wiedziałam, co to oznacza. Musiał być mój.
            Wiem, to głupie myślenie. Upatrzyć sobie faceta i go zdobyć. Płytkie, prawda? Nic na to nie poradzę, że tak postępuję. Bo robię to od zawsze. Tak jest prościej. Lekkie związki, zero cierpienia, którego i tak miałam wystarczająco przez całe życie. Żadnych łez, których zdążyłam wylać zbyt wiele.
            Otrzymaliśmy nasze kawy i podeszliśmy do miejsca, gdzie leżały cukry w torebeczkach i inne takie pierdoły. Słodząc kawę, uśmiechnęłam się pod nosem i powiedziałam:
            - Spotykam ciebie już drugi raz tego samego dnia – zaśmiałam się krótko, unosząc na niego wzrok. – To musi być przeznaczenie, nie sądzisz? – spytałam, zakładając kosmyk moich blond włosów za ucho.
            Louis zmarszczył brwi, zerkając na nią.
            - Nie przypominam sobie, żebyśmy spotkali się wcześniej… - mruknął, mieszając kawę.
            - Oh, może ty mnie nie widziałeś, ale ja ciebie z pewnością – zachichotałam, opierając się biodrem o ścianę, przechylając głowę, patrząc się na chłopaka.
            Louis uniósł głowę i spojrzał na dziewczynę, rozmyślając nad czymś. Wyraz jego twarzy był trudny do rozszyfrowania, co bardzo mnie sfrustrowało, gdyż nigdy nie miałam problemu z odgadnięciem emocji innych ludzi.
            - Też tu studiujesz? – spytał, wyraźnie pomijając moje wcześniejsze słowa z podtekstem flirtu.
            Kiwnęłam głową, uśmiechając się. Moją uwagę przykuł zegarek wiszący na ścianie. Według niego, miałam jeszcze dwadzieścia minut do rozpoczęcia zajęć. Poprawiłam torbę na ramieniu i powiedziałam:
            - Słuchaj, muszę już lecieć, bo inaczej nie zdążę wrócić na zajęcia. Ale może spotkamy się później? Może koło… - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ Louis szybko mi przerwał:
            - Nie, dzięki,. Alison – powiedział, wzdychając ciężko, spuszczając wzrok na swoje buty.
            - Oj daj spokój, nie daj się prosić, wyjdziemy gdzieś, lepiej się poznamy… Będzie fajnie! – powiedziałam, nie poddając się, wciąż szeroko się uśmiechając.
             - Nie mam ochoty – odpowiedział, tym razem bardziej stanowczo, co  zamknęło mi buzię i bardzo zdziwiło. Nie tego się spodziewałam. Może jest gejem? – pomyślałam. Po chwili znów ciężko westchnął, pocierając dłonią twarz, która nagle wydała mi się bardzo zmęczona. Jego oczy przygasły i pojawiło się w nich coś na kształt smutku. – Przepraszam, Alison… Tu nie chodzi… Nie chodzi o ciebie. Naprawdę… Uważam, że jesteś bardzo sympatyczna, ale… Ja… Przepraszam – Louis mówił szybko, jąkając się co chwila. Jego głos drżał, podobnie jak dłonie. Wypowiadając ostatnie słowo, wciąż patrząc na swoje buty, wyminął mnie i wyszedł z kawiarni.
            Stałam tak przez kilka długich sekund, oniemiała, nie mogąc uwierzyć w słowa Louisa. Zmarszczyłam brwi, powoli wychodząc z kawiarni. Analizowałam każde jego słowo, jednak w niczym to nie pomogło. Wręcz przeciwnie, w mojej głowie pojawiło się więcej pytań.
            Nie poddam się tak łatwo. Nie ma mowy.

 
            Szybkim krokiem zmierzałem przed siebie, ocierając co chwilę łzy z mojej twarzy. Kurwa, Louis, jesteś taki słaby – wyzywałem siebie w myślach, co powodowało jeszcze większy ból ściskający mnie w piersi. Zachowywałem się jak jakiś jebany masochista. Sam sprawiałem, że cierpię jeszcze więcej.
            Dotarłem na parking i wsiadłem do swojego samochodu. Drżącymi dłońmi wsadziłem kluczyki do stacyjki i odpaliłem samochód. Wiedziałem, że postępuję głupio, jadąc w takim stanie, dlatego też wziąłem kilka głębszych oddechów i zacisnąłem dłonie w pięści. Otarłem twarz z łez i ruszyłem.
            Wpatrywałem się tępo przed siebie i dotarłem na miejsce zadziwiająco szybko. Zaparkowałem i wysiadłem z samochodu, czując jak ogarnia mnie dziwne otępienie. Przekroczyłem bramę cmentarza i ruszyłem dobrze mi znaną drogą. Stanąłem przed grobem Victorii i opadłem na kolana, wznosząc oczy ku niebu.
            - Nie mogę zapomnieć, Vicki – szepnąłem. – Myślałem, że jestem gotowy… Naprawdę tak myślałem. Ale kiedy otworzyłem twoją szafę z zamiarem posprzątania jej, nie mogłem tego zrobić. Twój zapach był nie do wytrzymania. Był wszędzie. Czułem się tak, jakbyś była tuż obok mnie. Brakowało mi tylko twojego głośnego, perlistego śmiechu… Ale ciebie nie było. Ciebie nie ma…- dokończyłem łamiącym się głosem, wybuchając cichym szlochem.
            - Czuję się taki bezsilny… Tracę kontrolę nad sobą. Umieram z tęsknoty za tobą. Umieram, dusząc się z tego bólu, który mi towarzyszy. Umieram bez ciebie, rozumiesz?! – szepnąłem, chowając twarz w dłoniach. Nie potrafiłem nad sobą zapanować. Kłębiły się we mnie sprzeczne uczucia. Byłem zrozpaczony, a jednocześnie wściekły.
            Dlatego też, zacisnąłem dłonie w pięści i przycisnąłem je do głowy, krzycząc cicho, po chwili znów wybuchając płaczem.

            - To jest takie nie fair!- jęknąłem, przygryzając z całej siły wargę. Poczułem metaliczny smak krwi. – To jest tak cholernie nie fair! Dlaczego Bóg mi cię zabrał?! Dlaczego?! – nie zdawałem sobie sprawy, że krzyczałem coraz głośniej. Stanąłem na prostych nogach, znów wpatrując się w niebo. Moja klatka unosiła się i opadała w szybkim tempie.  – Nienawidzę Cię, Boże! – krzyknąłem w końcu, tak głośno, jak tylko mogłem. Przez chwilę poczułem ulgę. Tak jakbym pozbył się całej złości i smutku, który się we mnie zgromadził. Ale tylko przez chwilę. Z mojej piersi wydostał się niekontrolowany płacz, który po chwili zmienił się w histerię. Opadłem na ziemię, uderzając co chwila o nią pięścią, szeptając: - Nienawidzę cię, bo odebrałeś mi najważniejszą osobę w moim życiu…         


Drugi rozdział za nami. Jak wrażenia? Jestem bardzo ciekawa jakie będą wasze opinie na temat Alison. Jest ona dość złożoną i skomplikowaną postacią więc nie oceniajcie jej pochopnie.:) Dziękuję wam za wszystkie oponie, miłe słowa na twitterze i komentarze.
Much love, greaseblow. x 

26 komentarzy:

  1. Wow rozdział wspaniały *-* też bym nakrzyczała gdyby ktoś na mnie coś wylał xd
    Czekam na nexta ;*
    @JuliaKlove1D

    OdpowiedzUsuń
  2. i znów nie wiem co napisać
    płaczę sobie trochę
    czekam na następny rozdział z niecierpliwością
    biedny Lou. wydaje mi się że też bym postąpiła tak jak on.
    @Im_A_Fruit

    OdpowiedzUsuń
  3. o matko, serio nie mogę przestać płakać.
    to już kolejny raz, w zasadzie od samego początku tego opowiadania płacze ;c
    jest piękne, naprawdę ;*
    nie wiem, co jeszcze powiedzieć:c
    fajnie, że dałaś Alison taka pewną siebie i wg, a nie taka smutną i bojąc się wszystkiego.
    mam nadzieję, że Louis w końcu będzie szczęśliwy<3
    uwielbiam cię;*

    http://liivethemomentt.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku kocham to opowiadanie. Pod koniec zebrały mi sie łzy w oczach i po prostu wypłynęły. To jest bardzo wzruszające i zarazem wspaniałe. Pisz dalej bo świetnie ci idzie. Pozdrawiam @love_Larryx

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie, boskie, boskie *-* <3
    @Olivia_Wika ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdzial :3


    Zapraszam do przeczytania i skomentowania mojego bloga http://5boysonelove.blogspot.co.uk

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowity rozdział! Cały czas mnie zaskakujesz. :)
    @hellomylarreh

    OdpowiedzUsuń
  8. Te koszmary Alison strasznie mi przypominają "W pierścieniu ognia", co czyni to jeszcze bardziej- vshzhsbjdnsjxnsjxjsjdid ♡
    Wszystkie opisy uczuć Ali i Lou są napisane tak perfekcyjnie, że nie wiem co powiedzieć, jestem z Ciebie dumna, słońce. Trzymam za Ciebie kciuki w kontynuowaniu dalszej pracy nad cudownym opowiadaniem ♡

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj :)
    Z chęcią znowu zaglądam na Twojego bloga. Szkoda, że poprzednie opowiadanie już zakończyłaś, bo je wręcz pokochałam. Widzę, że Twoje pomysły na fabułę są bardzo przemyślane i spójne. Podoba mi się to. Styl pisania jest przyjemny dla oka.
    Jednak przejdę do treści. Strasznie chce mi się płakać, gdy czytam fragment opisujący Louisa na cmentarzu. Bardzo mi współczuję, musi być zdruzgotany. Rozumiem doskonale, że nie jest mu łatwo pogodzić się z rzeczywistością, w której nie ma jego ukochanej.
    Co do Alison... Odnoszę wrażenie, że jej pewność siebie jest w pewnym sensie pancerzem, ale nie wiem czy to trafne spostrzeżenie. Polubiłam ją. Jest taka ludzka, nieprzerysowana. Przeszłość daje o sobie znać, męczy ją poprzez sny. Musi być jej ciężko. Gdybym była na jej miejscu, odmowa ze strony Lou też by mnie zaskoczyła i dała dużo do myślenia. Wychodzę jednak z założenia, że wszystko dzieje się w swoim czasie i w końcu oboje zapałają do siebie jakimś cieplejszym uczuciem.
    Podsumowując: Bardzo spodobał mi się Twój emocjonalny odcinek. Potrafisz wywołać uśmiech, śmiech, smutek, płacz i zaskoczenie, przez to w jaki sposób piszesz. Chciałabym tu wracać i czytać każdy rozdział. Mam nadzieję, że mi to umożliwisz.
    Całuję i zapraszam do siebie :*
    @Gattino_1D
    [gotta-be-you-darling]
    [spojrz-w-moje-oczy]

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział czekam na nastepny :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgadzam się z przedmówczynią ;)
    Sytuacja jest skomplikowana... Ogólnie podoba mi się fabuła. Mam nadzieję że napiszesz więcej! Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej, tutaj Doradczyni w sprawie opowiadań :) Masz podobny styl pisania do mojego, ja bardzo często piszę opisy jednej sytuacji i wstawiam możliwie jak najwięcej przenośni, metafor itp. Trzymaj tak dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Sceny z Louisem próbują wycisnąć ze mnie tony łez za każdym razem. Ludzie często obwiniają Boga, gdy 'odbierze' mi ukochaną osobę, więc rozumowanie Lou nie jest mi obce. Można powiedzieć, że już to przeżyłam. Wracając - to, że nadal nie pogodził się ze stratą, nie jest dla mnie dziwne. Gdybym ja straciła kogoś równie dla siebie ważnego, podejrzewam, że nie potrafiłabym odgonić od siebie żalu, nawet gdybym już pogodziła się ze śmiercią. Ale czy Lou w ogóle się z tym pogodzi? Tego nie wiem.
    Jeśli zaś chodzi o Alison, od razu ją polubiłam. Widać, że również wiele przeżyła i męczy ją to w snach. Wydaje się być całkiem sympatyczna, a może i nawet beztroska, ale myślę również, że nakłada na siebie 'pancerz', by nikt nie dostrzegł jej cierpienia. Na ile jest to prawdą? cóż, z czasem zobaczymy.
    Pozdrawiam i weny życzę.
    @_luvmyboobear

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie znoszę czytać o tym, że Louis cierpi. Odnoszę wrażenie, że wszystkie emocje tego bohatera przenoszą się momentalnie na mnie. Naprawdę bardzo mu współczuję. Widać, że bardzo chce ruszyć dalej, zostawić za sobą przeszłość, ale nie pozwala mu na to miłość do Vicki. Wcale mu się nie dziwię. Jej śmierć spadła na niego jak grom z jasnego nieba, więc jak moża o tym tak po prostu zapomnieć? Potrzeba mu czasu, sądzę, że nawet bardzo dużo czasu. To zrozumiałe, że nie chciał spędzać czasu z Alison. Powiem Ci również, że w sumie polubiłam jej postać. Jest stanowcza, bo w zasadzie stwierdziła, że nie odpuści sobie Louisa, ale chowa gdzieś w sobie tę wrażliwość i zapewne jak dowie się o sytuacji Tomlinsona, serce rozpadnie się jej na milion kawałków ze smutku. Ale trzymam za nią kicuki, mam nadzieję, że tak jak zapowiedziała - nie podda się tak łatwo i będzie jakoś starała dotrzeć się do Louisa. Kto wie, może otworzy się szybciej niż sam się spodziewa? Czekam na rozdział następny, dużo weny, kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny rozdział !! To jest takie vfjvzgkkcgkkifdddggfj !!! *.*

    OdpowiedzUsuń
  16. Sceny z cierpiącym Louisem dosłownie łamią mi serce, nie potrafię ich nie przeżywać... W takich chwilach zawsze mam ochotę podejść i go mocno przytulić. Mam nadzieję, że odzyska kiedyś spokój po śmierci Vicki, w przeciwnym wypadku sam się wykończy...
    Ja póki co polubiłam Alison, zrobiła na mnie całkiem sympatyczne wrażenie. Co prawda trochę mi się nie podoba te całe myślenie pt. "on jest mój", ale myślę, że dziewczyna zmieni zdanie, kiedy bliżej pozna Louisa i zrozumie, dlaczego tak dziwnie się zachowuje. O ile on w ogóle jej pozwoli na to, żeby lepiej go poznała... Ciekawią mnie też te koszmary Ali. Skoro ma je tak długo, mają związek z prawdziwymi wydarzeniami, ciekawa jestem, o co chodzi.
    Bardzo ciekawy rozdział, czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Ach, tak realistycznie opisałaś uczucia Lou. Szkoda mi go, bo bardzo cierpi, mimo iż minęło tak wiele czasu... Ale jednocześnie kocham to opowiadanie, właśnie za te cudowne opisy uczuć i smutek. :) <33 Ali nie przypadła mi do gustu, jest zbyt pewna siebie i to jej myślenie, że Lou musi być jej... Nie podoba mi się to. No ale mam nadzieję, że jeszcze zmienię o niej zdanie, bo może Lou a jej w końcu szansę i dzięki temu zacznie życie od nowa, pogodzi się ze stratą Victorii. Naprawdę mam nadzieję, że Ali zdoła sprawić, że jego życie zmieni się na lepsze. Nie może przecież wiecznie cierpieć. To kiedyś musi minąć... Mam jednak nadzieję, że nie zapomni tak całkowicie o Vicky i ona wciąż będzie dla niego ważna.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zarąbiste ♥ tak trzymaj

    OdpowiedzUsuń
  19. Pięknie to opisujesz. Jak czytam myśłi Louisa to sama czuję ten ból (cokolwiek czytam to tak jest, ale trudno). Naprawdę to niesprawiedliwe i nikt z nas nie umie sobie tego wyobrazić, jeżeli ktoś tego nie przeżyje.
    Podoba mi się, że poruszasz takie teamaty. Są one dość dojrzałe, a to, że umiesz o nich mówić z powagą i przekazywać ją w tak piękny sposób pokazuje wiele dobrego o tobie. Osobiście to mnie zachęca do czytania tego opowiadania :)
    Będę zaglądać, jakbyś mogła mnie infomorwać @_Sweet_1D_

    OdpowiedzUsuń
  20. Hejo :) Czy mogłabyś mnie informować o kolejnych rozdziałach? @Burning_Swiftie :)
    Muszę mieć coś do roboty na święta, bo o tej nauki coś mi się robi na mózgu O.o

    OdpowiedzUsuń
  21. Czytałam go dzisiaj w szkole na wf i łzy cisnęły mi się do oczu przy końcówce, ale nie mogłam płakać. Kom dodaję teraz bo jak próbowała w szkole to mi tel świrował xd

    Czekam na następny ^^/@justmy_idols

    OdpowiedzUsuń
  22. CUDOWNY!!!! Pisz szybciutko! Kocham to opowiadanie! Czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam i życzę weny!
    @Paulina19091997

    OdpowiedzUsuń
  23. hej tu ja :) Zmieniłam nazwę użytkownika na TT i teraz nazywam się @MyDreamOfTaylor :) Myślę, że kolejny rozdział będzie równie fajny ;P

    OdpowiedzUsuń
  24. Trzeci rozdział i trzeci raz płacze. Jesteś cudowna i masz niesamowity talent. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział
    @Harrtyna

    OdpowiedzUsuń
  25. *_* niesamowite, bardzo fajnie piszesz ;) xx /99carrots

    OdpowiedzUsuń