~ Louis ~
Nocy
takie jak ta, która wydarzyła się niedawno, było jeszcze kilka. Alison była
dręczona koszmarami, a ja spędzałem z nią wtedy kilka godzin, leżąc obok i
obejmując opiekuńczo ramionami, szepcząc uspokajające słowa. Leżałem tak dopóki
nie poczułem, aż jej oddech się uspokaja, a kończyny się rozluźniają. Nieraz
zasypiałem obok niej, nie mogąc dalej czuwać.
Kiedy
dziewczyna weszła pewnego poranka do kuchni, zauważyłem jej drobną sylwetkę
dopiero po dłuższej chwili. Stała nieśmiało z głową spuszczona na swoje stopy.
Uniosłem mimowolnie brwi ze udziwnia i powiedziałam:
-
Jesteś głodna? – W odpowiedzi blondynka pokręciła głową i zrobiła kilka kroków
naprzód. Usiadła na krześle naprzeciwko mnie, opierając brodę na swoich
dłoniach.
-
Przepraszam za te koszmary, nie chciałam cię tym obarczać. Nie musiałeś tego
robić… - wyszeptała.
-
Nie przepraszaj, nie masz za co Alison. Nie musiałem, ale chciałem, nie mogłem
cię tak po prostu zostawić z tym samą – powiedziałem uśmiechając się do niej
pokrzepiająco. – Alison… Chciałem cię o coś spytać… - zacząłem niepewnie.
Dziewczyna zerknęła na mnie zaintrygowana.
Długo nad tym
myślałem i zrozumiałem, że to jest odpowiednie wyjście. Nie wiedząc kiedy,
zacząłem się w pewnym stopniu troszczyć i przejmować losem Alison. Dziewczyna w
tym krótkim czasie stała mi się bardzo bliska. Moja decyzja może i była
pochopna, ale czułem, że postępuje właściwie. Dlatego powiedziałem:
- Nie wiem czy to nie za szybko, ale
chciałem ci coś zaproponować. Nie znam twojej historii, ale wiem, że jest w
tobie osoba potrzebująca pomocy. Ktoś więcej niż szczęśliwa Alison. I nie
próbuj zaprzeczać – powiedziałem, kiedy zobaczyłem, ze otwiera usta, aby coś
powiedzieć. – Słyszałem twoje krzyki w
nocy. Słyszałem twój płacz. Wołanie o pomoc. Nie wmówisz mi, że wszystko jest w
porządku – powiedziałem twardo z pewnością w głosie, która nie pozwoliła Alison
na powiedzenie czegokolwiek przez dłuższą chwile. Dziewczyna spuściła wzrok na
swoje dłonie, zagryzając wargę.
- Do czego zmierzasz, Louis? –
spytała zachrypniętym głosem.
- Zmierzam do tego, aby spytać się
ciebie, czy nie chciałabyś się do mnie wprowadzić na stałe? Mieszkasz tutaj już
prawie tydzień, więc pomyślałem, że możesz zabrać swoje rzeczy ze swojego
mieszkania i zamieszkać u mnie. Jak będziesz chciała wrócić do siebie, w każdej
chwili będziesz mogła to zrobić. Wiem, że to nagle i szybko, Jezu, cholernie
szybko. Przecież dopiero co się poznaliśmy. Ale ja widzę w tobie osobę
potrzebującą pomocy. Kruchą, wrażliwą osobę. Myślę, że to mogłoby ci wyjść na
dobre. Pomyślałem po prostu… Że moja obecność… Może ci w jakiś sposób pomóc… -
zająkałem się.
- Nie chcę litości – powiedziała,
przerywając mi i patrząc prosto w oczy. Alison musiała dostrzec współczucie,
które widniało na mojej twarzy.
- To nie jest litość, Ali – skłamałem
gładko, uśmiechając się delikatnie. - To pomoc, nic więcej. Nie byłabyś wtedy
samotna. No i myślę, że… Moglibyśmy się dogadać – zachęcałem ją dalej.
Zamilkła na chwilę, marszcząc brwi i
spuszczając wzrok na talerz leżący przed nią.
- Dobrze – powiedziała cicho, sama
nie wierząc w to, na co właśnie się zdecydowała.
- Naprawdę? – spytałem uradowany, a uśmiech
na mojej twarzy się poszerzył.
Pomyślicie sobie, że jestem
nienormalny. Hm, cóż, powiedzcie mi coś, o czym nie wiem.
~ Alison ~
Po
porannej rozmowie z Louisem, siedziałam dobrą godzinę przy oknie w salonie,
patrząc się w niebo. Nie mogłam dłużej znieść myśli pojawiających się w mojej
głowie, nie mogłam uciszyć głosów, szeptów i krzyków pojawiających się w niej.
Nie odpowiadając na pytania Louisa, przestawiłam po prostu odrobinę fotel i
przybrałam wygodną pozycję, zawieszając swój wzrok na obłokach szaroniebieskiego
nieba. Leniwie przesuwające się chmury sprawiały, że poczułam spokój i ukojenie,
którego potrzebowałam.
Było tak,
jakbym wzięła jakiś narkotyk, który wprawił mnie w taki lekki nastrój, jednak
tak nie było. Niebo od zawsze mnie uspokajało. Było dla mnie schronieniem za
każdym razem, kiedy przeżywałam ten sam koszmar.
Czułam na sobie spojrzenie Louisa,
który siedział przy biurku kilka metrów dalej, jednak nie zwracałam na to
uwagi. W całym domu panowała idealna cisza, która ani trochę mi nie przeszkadzała.
W jednej chwili dotarła do mnie pewna
myśl i marszcząc brwi, nagle podniosłam się z miejsca, idąc w stronę
przedpokoju.
- Gdzie idziesz? – spytał Louis,
który niesamowicie szybko podążył za mną. Spojrzałam na niego zdezorientowana i
dopiero po chwili dotarło do mnie, dlaczego zmierzałam ku wyjściu.
- Uhm, stwierdziłam, że muszę jechać
po swoje rzeczy do mojego mieszkania – powiedziałam, nakładając na siebie
płaszcz, a następnie owijając szyję szalikiem.
- No tak, nie pomyślałem o tym – mruknął
szatyn, także zakładając buty. – Pojadę z tobą. Będzie dużo wygodniej
samochodem – powiedział na co ja jedynie skinęłam głową, posyłając mu krótki
uśmiech wyrażający wdzięczność.
Wsiedliśmy do samochodu Louisa, a
chłopak odkręcił ogrzewanie, włączając radio. Zanim zdążył zapytać, podałam mu
adres i chłopak odpalił samochód, ruszając na wskazaną ulicę. Jechaliśmy w
milczeniu, a ja utkwiłam wzrok w budynkach, które mijaliśmy. Po krótkiej chwili
byliśmy na miejscu.
- Wejść z tobą, czy poczekać w
samochodzie? – spytał uprzejmie. Zastanowiłam się chwilę, po czym doszłam do
wniosku, że potrzebuję chwili dla siebie.
- Dam sobie radę – odpowiedziałam
krótko na co on kiwnął głową. Wyszłam z samochodu czując na swojej twarzy
powiew jesiennego wiatru. Weszłam do budynku i wbiegając po schodach na drugie
piętro, otworzyłam kluczem drzwi. W mieszkaniu było cicho jak makiem zasiał.
Powolnym krokiem weszłam do swojego
pokoju i z szafy wyciągnęłam dużą walizkę. Nie wiedziałam jak długo zatrzymam
się u Louisa, jednak przecież zawsze mogę przyjechać aby zabrać coś z mojego mieszkania.
Z szafy zaczęłam wyciągać ubrania i wkładać je do walizki. Zmieściły się prawie
wszystkie, pozostawiając jeszcze wolne miejsce na inne rzeczy.
Nie miałam zbyt dużego dobytku. W
sumie wszystko zmieściłoby się w jednej tej walizce i kolejnej o połowę
mniejszej. Tak mi się wydaje. Z biurka zgarnęłam piórnik, ołówki, szkicowniki,
kartki zapełnione rysunkami i teczkę pełną jeszcze większą ilością szkiców.
Zabrałam też najpotrzebniejsze kosmetyki, notatki z uczelni i pamiętnik. Przed
zamknięciem walizki dorzuciłam jeszcze kilka drobiazgów i kiedy wszystko było
spakowane, rozejrzałam się po swojej sypialni.
Nigdy tak naprawdę nie miałam
własnego pokoju. Tutaj zdążyłam pomieszkać jedynie kilka miesięcy i nie zdążyłam się
zadomowić. Sypialnia wydawała mi się zimna i takla bez wyrazu. Zupełnie jak mój
stary pokój w Liverpoolu.
Usiadłam
na łóżku zastanawiając się nad tym, czy podejmuję właściwą decyzję. Jeszcze
teraz mogę się wycofać. Czy warto robić sobie nadzieję? Jeżeli Louis bliżej
mnie pozna, na pewno będzie żałował swojej decyzji. Po co mu taki ciężar jak
ja? Nie wniosę nic dobrego do jego życia.
Zostawi
mnie. Kiedy tylko zobaczy jaka naprawdę jestem, powie mi, żebym spadała. Każdy
tak robi. Czy warto robić sobie nadzieję na nawiązanie przyjaźni z nim? Warto
zaryzykować?
Jesteś nic nie wartą szmatą. Kto by cię
chciał?
Jęknęłam
i zacisnęłam dłonie w pięści, przyciskając je do głowy, chcąc uciszyć ten głos
pojawiający się w mojej głowie. Do moich oczu napłynęły łzy, poczułam jak moje
ciało zaczyna drżeć.
Myślisz, że to jest strach? To poczekaj aż
zapadnie zmrok.
Mój
oddech samoistnie przyspieszył, a do umysłu nie docierała myśl, że to nie jest
realne. Ten koszmar się skończył i już nie wróci. Ja to wiedziałam, jednak moja
psychika myślała coś innego. Zakryłam twarz dłońmi, a z mojego gardła wydostał
się głośny krzyk. Zmarszczyłam brwi, zagryzając z całej siły wargę.
Tak szybko jak to nadeszło, zniknęło.
Głos ucichł, pozostawiając w mojej głowie ciszę i
pustkę. Jedynym dowodem, że to miało miejsce, były moje łzy, krwawiąca warga i
przyspieszony oddech.
-
Warto – mruknęłam pod nosem. Warto, byleby tylko udowodnić sobie, że zamknęłam
ten rozdział i ten koszmar już nigdy nie wróci.
Z
tą myślą, ściągnęłam walizkę z łóżka i ruszyłam ku wyjściu. Zamknęłam, za sobą
drzwi i chociaż walizka była dość ciężka i zejście na dół trochę mi zajęło, w końcu stanęłam na parterze i
pchnęłam ciężkie drzwi wejściowe, ruszając w stronę samochodu Louisa. Szczerze
podziwiałam go za cierpliwość. Nie wiem
jak długo byłam na górze, jednak na pewno dłużej niż pół godziny.
Chłopak
widząc mnie, wysiadł z samochodu i odebrał ode mnie walizkę. Otworzył bagażnik
i wrzucił do niego bagaż.
-
Jezu, dlaczego nie zadzwoniłaś do mnie żebym pomógł ci ją znieść? Jest
cholernie ciężka, Alison - fuknął obrzucając mnie zirytowanym spojrzeniem.
Westchnęłam wywracając oczami i powiedziałam:
-
Nie było tak źle. Nie chciałam ci sprawiać problemu. I tak doceniam to, że
przyjechałeś tu ze mną. Dziękuję – powiedziałam, posyłając w jego stronę
szczery uśmiech.
-
Żaden problem, naprawdę. – powiedział, uśmiechając się.
Z
delikatnym uśmiechem czającym się w kącikach ust, utkwiłam wzrok na drodze
przed nami i po raz pierwszy od dawna w moim sercu pojawiła się iskierka
nadziei. Może naprawdę będzie lepiej?
Zaskoczeni decyzją Louisa? Szybko, czyż nie? Jak myślicie, będzie tego żałował? Chcę wam bardzo podziękować za 28 komentarzy pod poprzednim rozdziałem. To wiele dla mnie znaczy. DZIĘKUJĘ!♥ Mam nadzieje, ze statystyka się utrzyma.
Następny rozdział ------> 24 stycznia
Na pewno będzie ciekawie, ta wewnętrzna walka Alison jest cudownie przedstawiona. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń :)
OdpowiedzUsuńWOW super będzie ciekawie czekam na nastepny :D
OdpowiedzUsuńjestem bardzo zaciekawiona postacią Alison, te wszystkie koszmary i inne złe rzeczy...ale jak zwykle bardzo mi się podoba, czekam na kolejny :))
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! ;D Nie mogę się doczekać następnego! Życzę weny kochana <3
OdpowiedzUsuń@Wika_loves1D
świetny rozdział, tak jak i poprzednie.
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać kolejnego.:)
@PPatryczeczek
jejku aw jaki słodki Lou. :) czekam z niecierpliwością na następny rozdział.Świetne ff <3.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, @stylzcat
Nic dodać nic ująć , nie rozpisze się zbyt bardzo , bo moim zdaniem to niepotrzebne gdyż naprawdę piszesz świetne rozdziały TAK TRZYMAJ ! Tak jak te osoby powyżej również jestem zaciekawiona postacią Alison i szybką decyzją Lou
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ I PIĘKNIE POZDRAWIAM ~ @bielejewska x
ciekawy rozdział :)
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa co wyniknie z tej przeprowadzki??
czekam na moment kiedy dowiem się czegoś więcej o Ali, z kąt są te koszmary
czekam na następny <33
@Agnes5542
Hmm propozycja Louisa była zaskakująca, ale prawdę mówiąc po tym jak zaprosił Alison do siebie to nie zdziwiła mnie za bardzo. Bardziej zaskakują mnie te głosy Alison.
OdpowiedzUsuńCóż jestem naprawdę ciekawa co z tego wyniknie. Czekam na kolejny rozdział!
bardzo fajny rozdział. Szczerze przyznam, że zdziwił mnie pomysł Louisa ale myśle, że to dobre rozwiązanie x ~ @love_Larryx
OdpowiedzUsuńOwszem. Decyzja Louisa mnie zaskoczyła, bo jeszcze niedawno nie chciał mieć z nią nic wspólnego aż tu nagle to. Rozumiem jednak, że chciałby jej po prostu, po ludzku pomóc. Jest dobrym człowiekiem. No i być może przy okazji sam wyleczy swoje złamane serce.
OdpowiedzUsuńRozdział cudny. Jak każdy do tej pory :)
Tak trzymaj :D
Całuję :*
Zapraszam do siebie: [gotta-be-you-darling] [spojrz-w-moje-oczy]
@Gattino_1D
Tak! Jestem bardzo zaskoczona decyzją Louisa. Nie sądziłam, że odważy się na taki gest. Oczywiście, nie mam mu tego za złe, tak samo nie uważam, że ten pomysł jest zły, tylko tak jakoś... za wcześnie? Ja rozumiem, że jest mu szkoda Alison, martwi się o nią, boi, pragnie się troszczyć o dziewczynę, ale to wcale nie oznacza, że musi jej od razu proponować wspólne mieszkanie. Jasne, mogliby się spotykać, bliżej się poznawać, ale no mam nadzieję, że ciągle widywanie się każdego poranka również się na coś zda i żadne z nich nie będzie musiało żałować podjętej przez siebie decyzji. Cieszę się również z tego, że Alison przezwyciężyła ten paniczny strach i znalazła w sobie siłę, by stwierdzić, że warto było. Mam nadzieję, że ten koszmar się już nie będzie powtarzać no i że w końcu dowiemy się, o co tak naprawdę chodzi. Czekam na rozdział następny, życzę dużo weny, kochana. Pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńjezu, uwielbiam to opowiadanie. jestem w nim zakochana. decyzja Lou trochę mnie zaskoczyła, ale cieszę się, że będą mieszkać razem. ;))
OdpowiedzUsuńWszystko dzieję się mega bardzo szybko i Alison na wszystko się za szybko zgadza, ale myślę, że oboje działają pod wpływem impulsu, emocji, przeszłości, wszystkiego.
OdpowiedzUsuńTeraz tylko ciekawe co z tego wszystkiego wyniknie. Z tych pochopnych decyzji, które nie są przemyślane.
Czekam na następny. <3
@hellomylarreh
I to jak! Decyzja Lou zdziwiła mnie ogromnie, aczkolwiek jest bardzo dobrym człowiekiem, chciał po prostu pomóc. Postać Alison intryguje mnie coraz bardziej. Walka, którą toczy wewnątrz swojej... głowy - woah, jest to naprawdę trudne, ale wydaje mi się, że świetnie sobie radzi. Przynajmniej jak na osobę z takimi.. problemami. Rozdział jak zwykle prześwietny. Widać, że wiesz, co robisz. Świetnie wszystko opisujesz. Pozdrawiam, @_luvmyboobear.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńSądzę, że nie będzie żałował. No, mam taką nadzieję. Zaskoczyła mnie jego nagła decyzja, ale może to dobry pomysł. Ten kontakt pozytywnie wpłynie na Alison, na niego pewnie też. Tak się zastanawiam, przez co ona przeszła? Te koszmary nie mogą się brać z niczego. Jej przeszłość musiała być naprawdę koszmarna. Na początku historii nie sprawiała wrażenia dziewczyny z tak poważnymi problemami... To zaskakujące, ale może powinna komuś powiedzieć, co ją dręczy, może wtedy będzie łatwiej. Liczę na to, że z czasem otworzy się przed Lou. Ona zna jego historię, więc on może poznać jej. :) Boi się, że ją zostawi... Nie no, takim dupkiem to chyba nie będzie. Prawda? Czemu ona się tak tego boi? Aż taka koszmarna jest? Hehe... Nie jest zbyt pewna siebie, a w pierwszych rozdziałach wydawała się mieć więcej tej pewności. :) Heh, pewnie jeszcze nie raz mnie zaskoczy jej osoba. :d Skomplikowana trochę jest.
Ale mam cholerne szczęście. Kiedyś przeczytałam dwa pierwsze rozdziały i zgubiłam twojego bloga, a tu BAM! Znalazłam! Nawet nie wiesz, jak się cieszę.
OdpowiedzUsuńPo kolei. Najpierw zwrócę uwagę na obłędny szablon. Jest taki śliczny!
A teraz co do postaci. Alison. Wiesz na czym zasłużyła sobie na taką sympatię? Stworzyłaś ją realistyczną. Nie ma jakiś głupich, dziecinnych zachowań czy odzywek, a jest taka, jak osoby, które można spotkać w swoim otoczeniu. Dodatkowo spodobała mi się ta otwartość związana z Lou. Prosto z mostu mówi to, co myśli i jest otwarta (a chociaż w pewnych kwestiach). Podoba mi się wątek związany z jej przeszłością. Wcześniej nie zauważałam w jej postaci niczego, co by ją jakoś szczególnie wyróżniało, a tu takie kwiatki. Nie mogę się doczekać aż wyjawisz, czym spowodowane są jej koszmary i obawy.
Natomiast co do Lou... Co mogę powiedzieć? Jest kochany i opiekuńczy. Idealne połączenie z tą jego śliczną twarzyczką :).
Z niecierpliwością czekam na nexta. W wolnym czasie zapraszam do mnie :
http://desires-ff.blogspot.com/
Pozdrawiam - R.