Rozdział 6

~ Louis ~

            Nocy takie jak ta, która wydarzyła się niedawno, było jeszcze kilka. Alison była dręczona koszmarami, a ja spędzałem z nią wtedy kilka godzin, leżąc obok i obejmując opiekuńczo ramionami, szepcząc uspokajające słowa. Leżałem tak dopóki nie poczułem, aż jej oddech się uspokaja, a kończyny się rozluźniają. Nieraz zasypiałem obok niej, nie mogąc dalej czuwać.

            Kiedy dziewczyna weszła pewnego poranka do kuchni, zauważyłem jej drobną sylwetkę dopiero po dłuższej chwili. Stała nieśmiało z głową spuszczona na swoje stopy. Uniosłem mimowolnie brwi ze udziwnia i powiedziałam:
            - Jesteś głodna? – W odpowiedzi blondynka pokręciła głową i zrobiła kilka kroków naprzód. Usiadła na krześle naprzeciwko mnie, opierając brodę na swoich dłoniach.
            - Przepraszam za te koszmary, nie chciałam cię tym obarczać. Nie musiałeś tego robić… - wyszeptała.
            - Nie przepraszaj, nie masz za co Alison. Nie musiałem, ale chciałem, nie mogłem cię tak po prostu zostawić z tym samą – powiedziałem uśmiechając się do niej pokrzepiająco. – Alison… Chciałem cię o coś spytać… - zacząłem niepewnie. Dziewczyna zerknęła na mnie zaintrygowana.
Długo nad tym myślałem i zrozumiałem, że to jest odpowiednie wyjście. Nie wiedząc kiedy, zacząłem się w pewnym stopniu troszczyć i przejmować losem Alison. Dziewczyna w tym krótkim czasie stała mi się bardzo bliska. Moja decyzja może i była pochopna, ale czułem, że postępuje właściwie. Dlatego powiedziałem:
            - Nie wiem czy to nie za szybko, ale chciałem ci coś zaproponować. Nie znam twojej historii, ale wiem, że jest w tobie osoba potrzebująca pomocy. Ktoś więcej niż szczęśliwa Alison. I nie próbuj zaprzeczać – powiedziałem, kiedy zobaczyłem, ze otwiera usta, aby coś powiedzieć.  – Słyszałem twoje krzyki w nocy. Słyszałem twój płacz. Wołanie o pomoc. Nie wmówisz mi, że wszystko jest w porządku – powiedziałem twardo z pewnością w głosie, która nie pozwoliła Alison na powiedzenie czegokolwiek przez dłuższą chwile. Dziewczyna spuściła wzrok na swoje dłonie, zagryzając wargę.
            - Do czego zmierzasz, Louis? – spytała zachrypniętym głosem.
            - Zmierzam do tego, aby spytać się ciebie, czy nie chciałabyś się do mnie wprowadzić na stałe? Mieszkasz tutaj już prawie tydzień, więc pomyślałem, że możesz zabrać swoje rzeczy ze swojego mieszkania i zamieszkać u mnie. Jak będziesz chciała wrócić do siebie, w każdej chwili będziesz mogła to zrobić. Wiem, że to nagle i szybko, Jezu, cholernie szybko. Przecież dopiero co się poznaliśmy. Ale ja widzę w tobie osobę potrzebującą pomocy. Kruchą, wrażliwą osobę. Myślę, że to mogłoby ci wyjść na dobre. Pomyślałem po prostu… Że moja obecność… Może ci w jakiś sposób pomóc… - zająkałem się.
            - Nie chcę litości – powiedziała, przerywając mi i patrząc prosto w oczy. Alison musiała dostrzec współczucie, które widniało na mojej  twarzy.
            - To nie jest litość, Ali – skłamałem gładko, uśmiechając się delikatnie. - To pomoc, nic więcej. Nie byłabyś wtedy samotna. No i myślę, że… Moglibyśmy się dogadać – zachęcałem ją dalej.
            Zamilkła na chwilę, marszcząc brwi i spuszczając wzrok na talerz leżący przed nią.
            - Dobrze – powiedziała cicho, sama nie wierząc w to, na co właśnie się zdecydowała.
            - Naprawdę? – spytałem uradowany, a uśmiech na mojej twarzy się poszerzył.
            Pomyślicie sobie, że jestem nienormalny. Hm, cóż, powiedzcie mi coś, o czym nie wiem.

 ~ Alison ~

            Po porannej rozmowie z Louisem, siedziałam dobrą godzinę przy oknie w salonie, patrząc się w niebo. Nie mogłam dłużej znieść myśli pojawiających się w mojej głowie, nie mogłam uciszyć głosów, szeptów i krzyków pojawiających się w niej. Nie odpowiadając na pytania Louisa, przestawiłam po prostu odrobinę fotel i przybrałam wygodną pozycję, zawieszając swój wzrok na obłokach szaroniebieskiego nieba. Leniwie przesuwające się chmury sprawiały, że poczułam spokój i ukojenie, którego potrzebowałam.

            Było tak, jakbym wzięła jakiś narkotyk, który wprawił mnie w taki lekki nastrój, jednak tak nie było. Niebo od zawsze mnie uspokajało. Było dla mnie schronieniem za każdym razem, kiedy przeżywałam ten sam koszmar.

            Czułam na sobie spojrzenie Louisa, który siedział przy biurku kilka metrów dalej, jednak nie zwracałam na to uwagi. W całym domu panowała idealna cisza, która ani trochę mi nie przeszkadzała.
            W jednej chwili dotarła do mnie pewna myśl i marszcząc brwi, nagle podniosłam się z miejsca, idąc w stronę przedpokoju.
            - Gdzie idziesz? – spytał Louis, który niesamowicie szybko podążył za mną. Spojrzałam na niego zdezorientowana i dopiero po chwili dotarło do mnie, dlaczego zmierzałam ku wyjściu.
            - Uhm, stwierdziłam, że muszę jechać po swoje rzeczy do mojego mieszkania – powiedziałam, nakładając na siebie płaszcz, a następnie owijając szyję szalikiem.
            - No tak, nie pomyślałem o tym – mruknął szatyn, także zakładając buty. – Pojadę z tobą. Będzie dużo wygodniej samochodem – powiedział na co ja jedynie skinęłam głową, posyłając mu krótki uśmiech wyrażający wdzięczność.
            Wsiedliśmy do samochodu Louisa, a chłopak odkręcił ogrzewanie, włączając radio. Zanim zdążył zapytać, podałam mu adres i chłopak odpalił samochód, ruszając na wskazaną ulicę. Jechaliśmy w milczeniu, a ja utkwiłam wzrok w budynkach, które mijaliśmy. Po krótkiej chwili byliśmy na miejscu.
            - Wejść z tobą, czy poczekać w samochodzie? – spytał uprzejmie. Zastanowiłam się chwilę, po czym doszłam do wniosku, że potrzebuję chwili dla siebie.
            - Dam sobie radę – odpowiedziałam krótko na co on kiwnął głową. Wyszłam z samochodu czując na swojej twarzy powiew jesiennego wiatru. Weszłam do budynku i wbiegając po schodach na drugie piętro, otworzyłam kluczem drzwi. W mieszkaniu było cicho jak makiem zasiał.
            Powolnym krokiem weszłam do swojego pokoju i z szafy wyciągnęłam dużą walizkę. Nie wiedziałam jak długo zatrzymam się u Louisa, jednak przecież zawsze mogę przyjechać aby zabrać coś z mojego mieszkania. Z szafy zaczęłam wyciągać ubrania i wkładać je do walizki. Zmieściły się prawie wszystkie, pozostawiając jeszcze wolne miejsce na inne rzeczy.
            Nie miałam zbyt dużego dobytku. W sumie wszystko zmieściłoby się w jednej tej walizce i kolejnej o połowę mniejszej. Tak mi się wydaje. Z biurka zgarnęłam piórnik, ołówki, szkicowniki, kartki zapełnione rysunkami i teczkę pełną jeszcze większą ilością szkiców. Zabrałam też najpotrzebniejsze kosmetyki, notatki z uczelni i pamiętnik. Przed zamknięciem walizki dorzuciłam jeszcze kilka drobiazgów i kiedy wszystko było spakowane, rozejrzałam się po swojej sypialni.
            Nigdy tak naprawdę nie miałam własnego pokoju. Tutaj zdążyłam pomieszkać jedynie kilka miesięcy i nie zdążyłam się zadomowić. Sypialnia wydawała mi się zimna i takla bez wyrazu. Zupełnie jak mój stary pokój w Liverpoolu.
            Usiadłam na łóżku zastanawiając się nad tym, czy podejmuję właściwą decyzję. Jeszcze teraz mogę się wycofać. Czy warto robić sobie nadzieję? Jeżeli Louis bliżej mnie pozna, na pewno będzie żałował swojej decyzji. Po co mu taki ciężar jak ja? Nie wniosę nic dobrego do jego życia.
            Zostawi mnie. Kiedy tylko zobaczy jaka naprawdę jestem, powie mi, żebym spadała. Każdy tak robi. Czy warto robić sobie nadzieję na nawiązanie przyjaźni z nim? Warto zaryzykować?
            Jesteś nic nie wartą szmatą. Kto by cię chciał?
            Jęknęłam i zacisnęłam dłonie w pięści, przyciskając je do głowy, chcąc uciszyć ten głos pojawiający się w mojej głowie. Do moich oczu napłynęły łzy, poczułam jak moje ciało zaczyna drżeć.
            Myślisz, że to jest strach? To poczekaj aż zapadnie zmrok.
            Mój oddech samoistnie przyspieszył, a do umysłu nie docierała myśl, że to nie jest realne. Ten koszmar się skończył i już nie wróci. Ja to wiedziałam, jednak moja psychika myślała coś innego. Zakryłam twarz dłońmi, a z mojego gardła wydostał się głośny krzyk. Zmarszczyłam brwi, zagryzając z całej siły wargę.
            Tak szybko jak to nadeszło, zniknęło. Głos ucichł, pozostawiając w mojej głowie ciszę i pustkę. Jedynym dowodem, że to miało miejsce, były moje łzy, krwawiąca warga i przyspieszony oddech.

            - Warto – mruknęłam pod nosem. Warto, byleby tylko udowodnić sobie, że zamknęłam ten rozdział i ten koszmar już nigdy nie wróci.
            Z tą myślą, ściągnęłam walizkę z łóżka i ruszyłam ku wyjściu. Zamknęłam, za sobą drzwi i chociaż walizka była dość ciężka i zejście na dół trochę  mi zajęło, w końcu stanęłam na parterze i pchnęłam ciężkie drzwi wejściowe, ruszając w stronę samochodu Louisa. Szczerze podziwiałam go za cierpliwość.  Nie wiem jak długo byłam na górze, jednak na pewno dłużej niż pół godziny.
            Chłopak widząc mnie, wysiadł z samochodu i odebrał ode mnie walizkę. Otworzył bagażnik i wrzucił do niego bagaż.
            - Jezu, dlaczego nie zadzwoniłaś do mnie żebym pomógł ci ją znieść? Jest cholernie ciężka, Alison - fuknął obrzucając mnie zirytowanym spojrzeniem. Westchnęłam wywracając oczami i powiedziałam:
            - Nie było tak źle. Nie chciałam ci sprawiać problemu. I tak doceniam to, że przyjechałeś tu ze mną. Dziękuję – powiedziałam, posyłając w jego stronę szczery uśmiech.
            - Żaden problem, naprawdę. – powiedział, uśmiechając się.
            Z delikatnym uśmiechem czającym się w kącikach ust, utkwiłam wzrok na drodze przed nami i po raz pierwszy od dawna w moim sercu pojawiła się iskierka nadziei. Może naprawdę będzie lepiej?

 
Zaskoczeni decyzją Louisa? Szybko, czyż nie? Jak myślicie, będzie tego żałował? Chcę wam bardzo podziękować za 28 komentarzy pod poprzednim rozdziałem. To wiele dla mnie znaczy. DZIĘKUJĘ!♥ Mam nadzieje, ze statystyka się utrzyma. 
Następny rozdział ------> 24 stycznia

17 komentarzy:

  1. Na pewno będzie ciekawie, ta wewnętrzna walka Alison jest cudownie przedstawiona. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW super będzie ciekawie czekam na nastepny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. jestem bardzo zaciekawiona postacią Alison, te wszystkie koszmary i inne złe rzeczy...ale jak zwykle bardzo mi się podoba, czekam na kolejny :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! ;D Nie mogę się doczekać następnego! Życzę weny kochana <3
    @Wika_loves1D

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział, tak jak i poprzednie.
    już nie mogę się doczekać kolejnego.:)

    @PPatryczeczek

    OdpowiedzUsuń
  6. jejku aw jaki słodki Lou. :) czekam z niecierpliwością na następny rozdział.Świetne ff <3.

    pozdrawiam, @stylzcat

    OdpowiedzUsuń
  7. Nic dodać nic ująć , nie rozpisze się zbyt bardzo , bo moim zdaniem to niepotrzebne gdyż naprawdę piszesz świetne rozdziały TAK TRZYMAJ ! Tak jak te osoby powyżej również jestem zaciekawiona postacią Alison i szybką decyzją Lou
    CZEKAM NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ I PIĘKNIE POZDRAWIAM ~ @bielejewska x

    OdpowiedzUsuń
  8. ciekawy rozdział :)
    jestem ciekawa co wyniknie z tej przeprowadzki??
    czekam na moment kiedy dowiem się czegoś więcej o Ali, z kąt są te koszmary
    czekam na następny <33
    @Agnes5542

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm propozycja Louisa była zaskakująca, ale prawdę mówiąc po tym jak zaprosił Alison do siebie to nie zdziwiła mnie za bardzo. Bardziej zaskakują mnie te głosy Alison.
    Cóż jestem naprawdę ciekawa co z tego wyniknie. Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo fajny rozdział. Szczerze przyznam, że zdziwił mnie pomysł Louisa ale myśle, że to dobre rozwiązanie x ~ @love_Larryx

    OdpowiedzUsuń
  11. Owszem. Decyzja Louisa mnie zaskoczyła, bo jeszcze niedawno nie chciał mieć z nią nic wspólnego aż tu nagle to. Rozumiem jednak, że chciałby jej po prostu, po ludzku pomóc. Jest dobrym człowiekiem. No i być może przy okazji sam wyleczy swoje złamane serce.
    Rozdział cudny. Jak każdy do tej pory :)
    Tak trzymaj :D
    Całuję :*
    Zapraszam do siebie: [gotta-be-you-darling] [spojrz-w-moje-oczy]
    @Gattino_1D

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak! Jestem bardzo zaskoczona decyzją Louisa. Nie sądziłam, że odważy się na taki gest. Oczywiście, nie mam mu tego za złe, tak samo nie uważam, że ten pomysł jest zły, tylko tak jakoś... za wcześnie? Ja rozumiem, że jest mu szkoda Alison, martwi się o nią, boi, pragnie się troszczyć o dziewczynę, ale to wcale nie oznacza, że musi jej od razu proponować wspólne mieszkanie. Jasne, mogliby się spotykać, bliżej się poznawać, ale no mam nadzieję, że ciągle widywanie się każdego poranka również się na coś zda i żadne z nich nie będzie musiało żałować podjętej przez siebie decyzji. Cieszę się również z tego, że Alison przezwyciężyła ten paniczny strach i znalazła w sobie siłę, by stwierdzić, że warto było. Mam nadzieję, że ten koszmar się już nie będzie powtarzać no i że w końcu dowiemy się, o co tak naprawdę chodzi. Czekam na rozdział następny, życzę dużo weny, kochana. Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. jezu, uwielbiam to opowiadanie. jestem w nim zakochana. decyzja Lou trochę mnie zaskoczyła, ale cieszę się, że będą mieszkać razem. ;))

    OdpowiedzUsuń
  14. Wszystko dzieję się mega bardzo szybko i Alison na wszystko się za szybko zgadza, ale myślę, że oboje działają pod wpływem impulsu, emocji, przeszłości, wszystkiego.
    Teraz tylko ciekawe co z tego wszystkiego wyniknie. Z tych pochopnych decyzji, które nie są przemyślane.
    Czekam na następny. <3
    @hellomylarreh

    OdpowiedzUsuń
  15. I to jak! Decyzja Lou zdziwiła mnie ogromnie, aczkolwiek jest bardzo dobrym człowiekiem, chciał po prostu pomóc. Postać Alison intryguje mnie coraz bardziej. Walka, którą toczy wewnątrz swojej... głowy - woah, jest to naprawdę trudne, ale wydaje mi się, że świetnie sobie radzi. Przynajmniej jak na osobę z takimi.. problemami. Rozdział jak zwykle prześwietny. Widać, że wiesz, co robisz. Świetnie wszystko opisujesz. Pozdrawiam, @_luvmyboobear.

    OdpowiedzUsuń

  16. Sądzę, że nie będzie żałował. No, mam taką nadzieję. Zaskoczyła mnie jego nagła decyzja, ale może to dobry pomysł. Ten kontakt pozytywnie wpłynie na Alison, na niego pewnie też. Tak się zastanawiam, przez co ona przeszła? Te koszmary nie mogą się brać z niczego. Jej przeszłość musiała być naprawdę koszmarna. Na początku historii nie sprawiała wrażenia dziewczyny z tak poważnymi problemami... To zaskakujące, ale może powinna komuś powiedzieć, co ją dręczy, może wtedy będzie łatwiej. Liczę na to, że z czasem otworzy się przed Lou. Ona zna jego historię, więc on może poznać jej. :) Boi się, że ją zostawi... Nie no, takim dupkiem to chyba nie będzie. Prawda? Czemu ona się tak tego boi? Aż taka koszmarna jest? Hehe... Nie jest zbyt pewna siebie, a w pierwszych rozdziałach wydawała się mieć więcej tej pewności. :) Heh, pewnie jeszcze nie raz mnie zaskoczy jej osoba. :d Skomplikowana trochę jest.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ale mam cholerne szczęście. Kiedyś przeczytałam dwa pierwsze rozdziały i zgubiłam twojego bloga, a tu BAM! Znalazłam! Nawet nie wiesz, jak się cieszę.
    Po kolei. Najpierw zwrócę uwagę na obłędny szablon. Jest taki śliczny!
    A teraz co do postaci. Alison. Wiesz na czym zasłużyła sobie na taką sympatię? Stworzyłaś ją realistyczną. Nie ma jakiś głupich, dziecinnych zachowań czy odzywek, a jest taka, jak osoby, które można spotkać w swoim otoczeniu. Dodatkowo spodobała mi się ta otwartość związana z Lou. Prosto z mostu mówi to, co myśli i jest otwarta (a chociaż w pewnych kwestiach). Podoba mi się wątek związany z jej przeszłością. Wcześniej nie zauważałam w jej postaci niczego, co by ją jakoś szczególnie wyróżniało, a tu takie kwiatki. Nie mogę się doczekać aż wyjawisz, czym spowodowane są jej koszmary i obawy.
    Natomiast co do Lou... Co mogę powiedzieć? Jest kochany i opiekuńczy. Idealne połączenie z tą jego śliczną twarzyczką :).
    Z niecierpliwością czekam na nexta. W wolnym czasie zapraszam do mnie :
    http://desires-ff.blogspot.com/
    Pozdrawiam - R.

    OdpowiedzUsuń