Dotarłem
pod przytulną kawiarenkę, w której miałem spotkać się z Harrym i Danielle. Nie
wiem dlaczego, ale nie opuszczało mnie pewne zdenerwowanie, które odczuwałem.
To dziwne, że tak reagowałem na myśl spotkania się z bliskimi przyjaciółmi,
którzy znają mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Stwierdziłem jednak, że to być
może przez to, że tak dawno z nimi nie rozmawiałem, ani nie dawałem praktycznie
żadnego znaku życia.
Albo być
może przez to, że za kilka minut zrzucisz na nich wielką bombę, której
nikt by się nie spodziewał? – podpowiadała mi moja podświadomość.
Mimowolnie
potrząsnąłem głową, chcąc pozbyć się tej myśli. To nie w porządku. Nie mogę
myśleć w ten sposób. To moja sprawa, jakie decyzje podejmuję. Oni nie mają na
to wpływu.
Pchnięty
tą myślą, wysiadłem z samochodu i pewnym krokiem zmierzałem w stronę kawiarni.
Przez duże okna widziałem siedzących w środku przyjaciół, rozmawiających o
czymś z uśmiechami na ustach.
Wszedłem
do środka, zamawiając po drodze dużą kawę. Pomachałem do Harry`ego, który
zauważył mnie jako pierwszy i po chwili stanąłem obok ich stolika, posyłając im
szeroki uśmiech.
-
Stary, gdzieś ty się podziewał przez ostatnie dni? – spytał prosto z mostu Harry.
-
To jest to, o czym chciałem z wami porozmawiać – powiedziałem wymijająco. Danielle,
która dotychczas miała wzrok wlepiony w telefon, nagle spojrzała na mnie
zaintrygowana.
-
Okeej… - powiedziała niepewnie, marszcząc brwi. - A więc… - ponagliła mnie
dłonią.
- A więc, zanim zacznę, proszę,
żebyście mi nie przerywali, zrozumiano? – powiedziałem, patrząc po ich
twarzach. Przyjaciele wymienili się spojrzeniami między sobą, jednak po chwili
kiwnęli głową. Wziąłem głęboki oddech i wlepiłem wzrok w kubek z kawą, który
chwilę temu przyniosła mi kelnerka.
-
Danielle, pamiętasz Alison? – spytałem, nie bardzo wiedząc od czego zacząć tą
historię.
-
Tą nachalną blondynkę z imprezy u …? – upewniła się, nie kryjąc zdziwienia.
-
Tak, dokładnie tą.
- Cóż, nie da się
jej zapomnieć – powiedziała wzruszając ramionami. Po chwili Harry wtrącił się:
-
Dlaczego rozmawiacie o jakiejś blondynce, o której ja nie mam bladego pojęcia?
– oburzył się, a ja obrzuciłem go morderczym spojrzeniem, ignorując jego słowa.
-
No więc ona.,.. Tak jakby… Wprowadziła się do mnie – powiedziałem nie owijając
w bawełnę. Nie musiałem patrzeć na twarze przyjaciół, żeby wiedzieć, że malował
się na nich szok. Nie dałem im dojść do słowa i kontynuowałem: - To jest
ogólnie długa i… Skomplikowana historia, ale… Cóż. Po prostu… Dani, Alison tak
na prawdę nie jest taką osobą, za jaką ją uważasz. Co więcej, jest bardziej do
mnie podobna niż przypuszczałem.
-
No okej, ale to nie wyjaśnia, dlaczego ona do cholery się do ciebie
wprowadziła! – pisnęła Danielle, z szeroko otwartymi oczami.
-
Jak już mówiłem, długa historia – mruknąłem, wypuszczając powietrze z płuc,
które nieświadomie wstrzymywałem. – Ja po prostu… Pomagam jej się uporać z pewnymi
problemami. Wiem, że to brzmi śmiesznie i nieprawdopodobnie, jednak jej
obecność mi pomaga. Zbliżyliśmy się do siebie przez te kilka dni –
powiedziałem.
Na
chwilę zapadła cisza, a ja niepewnie spojrzałem na ich twarze. Harry co chwila
przeczesywał swoje loki, a Danielle wciąż miała zmarszczone brwi i zatroskany
wyraz twarzy.
-
Lou… - zaczęła delikatnie. – wiem jak szybko przywiązujesz się do ludzi i, że
szybko im ufasz, ale… Czy jesteś tego pewien? Dopuszczając kolejną osobę do
siebie?
-
Chwila – przerwałem jej ostro. – Wcześniej cały czas wręcz zmuszałaś mnie do
kontaktów z innymi ludźmi, a teraz nagle zmieniasz zdanie?
-
Nie, Jezu, to nie tak – powiedziała cicho. – Nie chcę po prostu, żebyś
cierpiał, jeśli ona cię zostawi i zrani – szepnęła wzdychając ciężko.
-
Alison mnie nie zostawi – powiedziałem napiętym głosem. Widziałem po wyrazie
twarzy Danielle, że chciała coś więcej powiedzieć, jednak ugryzła się w język,
Całe szczęście, nie miałem ochoty na kłótnie, szczególnie na ten temat.
-
Okej – powiedziała w końcu. – Ale proszę cię, Louis, bądź ostrożny z tym, komu
ufasz i komu oddajesz serce, bo już raz zostało ono złamane – powiedziała
cicho. Jej słowa zawisły nad nami niczym ciemna, burzowa chmura, której nawet najsilniejszy
wiatr nie jest w stanie usunąć. Zapadło między nami milczenie, które zdawało
się przeciągać w nieskończoność.
W
mojej głowie wciąż odbijały się echem słowa Danielle. Bądź ostrożny z tym, komu ufasz i komu oddajesz serce, bo już raz
zostało ono złamane.
Dlaczego
to go tak przeraziło?
W
poniedziałek, kiedy samochodem Louisa dojechaliśmy na uczelnię, byłam w
zadziwiająco dobrym humorze. Podobnie Tomlinson, który posłał w moją stronę
uśmiech, otwierając przede mną drzwi od samochodu i pomagając mi wysiąść.
-
Jak myślisz, teraz będziemy stanowić jedną paczkę? – zastanowiłam się na głos.
Louis zerknął na mnie, nie bardzo rozumiejąc o co mi chodzi. – No wiesz, ja, ty,
Liam, Danielle, Niall i Harry…
-
Cóż, wydaje mi się, że tak. Z resztą, jakby nie patrzeć, nie ma innego wyjścia.
My mieszkamy razem, Liam i Danielle są parą, więc to automatycznie sprawia, że
na pewno będziemy spędzać razem czas – powiedział Louis z namysłem.
Uśmiechnęłam się pod nosem na tą myśl.
-
To fajnie. Wiesz, tak naprawdę nigdy nie znalazłam takich prawdziwych
przyjaciół, z którymi mogłam spędzać czas i tak dalej… - powiedziałam. – Nigdy
nie wzbudzałam zbytniego zainteresowania ludzi, nie w ten sposób…
-
Chcesz powiedzieć, że nigdy nie miałaś przyjaciół? – spytał Louis nie kryjąc
zdziwienia. Zatrzymał się nagle, stając przede mną i patrząc mi prosto w oczy.
-
Nie. Nigdy nie przyciągałam zbytniej uwagi. Z resztą… Dlaczego miałabym? Byłam
niczym nie wyróżniającą się dziewczyną, która całe życie wszystkiego się bała.
Oh nie, wybacz. Coś mnie jednak wyróżniało. Siniaki na ciele i tak dalej –
powiedziałam lekceważącym tonem. – Ale nikt o to nie dbał, ludzie woleli udawać
że tego nie widzą, bo to nie był ich problem – wzruszyłam ramionami. – Ale to w
porządku, może lepiej, że tak się stało… - powiedziałam i zrobiłam krok
naprzód, aby wyminąć Louisa, jednak ten delikatnie chwycił moją dłoń,
zmuszając, abym stanęła w miejscu.
-
Nie, to nie jest w porządku. Nikt nie zasługuje na to, aby samemu znosić takie
coś, Alison – powiedział cicho. – Teraz wszystko się zmieni. Będzie lepiej,
zobaczysz – powiedział, przyciągając mnie do siebie i zamykając w pełnym ciepła
i wsparcia uścisku.
Kilka
minut później skierowaliśmy się w stronę budynków uczelni. Po drodze Louis
przywitał się z kilkoma osobami, obdarzając je przyjaznymi uśmiechami. Starałam
się ignorować niektóre pełne zdziwienia spojrzenia, którymi byłam obrzucana
przez mijanych ludzi. W końcu Louisowi musiało zacząć działać to na nerwy,
dlatego powiedział:
-
Ignoruj ich. Są zdziwieni, że widzą inną dziewczynę niż Danielle przy moim boku
– mruknął, krzywiąc się z niezadowoleniem.
-
Rozumiem – wzruszyłam ramionami i poprawiłam torbę na ramieniu. Nie odzywaliśmy
się do siebie dopóki nie dotarliśmy na dziedziniec na którym nasze drogi się
rozchodziły.
-
Widzimy się tu o trzynastej? – spytał Louis, a ja kiwnęłam głową. – Okej, to
powodzenia! – powiedział uśmiechając się ciepło. Odpowiedziałam tym samym i
ruszyłam w stronę sali, gdzie czekał mnie wykład z architektury.
Kilka
dni później był niezbyt zwyczajny dzień. Wszystko toczyło się stałym rytmem.
Była sobota, późne popołudnie. Wracałam akurat z wizyty u Nialla i Liama. Kiedy
weszłam do mieszkania Louisa, wszędzie było ciemno i panowała wszechogarniająca
cisza. Zmarszczyłam brwi, zapalając światło w korytarzu.
-
Louis? – spytałam głośno, a głos rozniósł się echem po mieszkaniu. Mimo tego,
że nikt mi nie odpowiedział, i tak zajrzałam do wszystkich pomieszczeń. Nigdzie
jednak nie znalazłam Louisa.
Wyciągnęłam
telefon z kieszeni i wybrałam jego numer. Usłyszałam wibracje dochodzące z
kuchni. Szybkim krokiem ruszyłam w tamtą stronę, i zobaczyłam telefon Louisa
leżący na blacie. Podniosłam go, spodziewając się jakiejś wiadomości pod nim,
jednak nic nie znalazłam.
Poczułam
rosnący niepokój. Usiadłam na krześle, nerwowym gestem przecierając twarz
drżącą dłonią. Gdyby gdzieś poszedł, powiedziałby mi, lub zostawiłby wiadomość.
Powiedziałby komukolwiek.
Pchnięta
tą myślą wybrałam numer Danielle, ssąc dolną wargę. Wsłuchiwałam się w ciągłe
sygnały, uderzając paznokciami o blat. W końcu w słuchawce rozległ się głos
dziewczyny.
-
Halo?
-
Daniele, wiesz może, gdzie jest Louis? – spytałam napiętym głosem, darując
sobie uprzejme powitanie.
-
Nie… - powiedziała przeciągle. – Nie zostawił żadnej wiadomości? Nic? – spytała
dziewczyna.
-
Nic kompletnie. A telefon zostawił w domu.
Westchnęłam
ciężko, próbując zachować spokój.
-
Czy to się wcześniej zdarzało? – spytałam cicho.
Danielle
odpowiedziała dopiero po dłuższej chwili milczenia:
-
Tak… Po śmierci Victorii. Kilka razy znikał na jakiś czas, nikomu o tym nie
mówiąc. Tak było w te gorsze dni. Myślałam, że to już za nim – wyszeptała. –
Ali, coś się musiało stać…
Ton
głosu Danielle mówił mi, że musiało stać się coś naprawdę poważnego. Teraz w
mojej głowie zaczęły tworzyć się najczarniejsze scenariuszy.
-
Boję się, co on może zrobić – kontynuowała Danielle. – Musimy go jak
najszybciej znaleźć.
Moja
dolna warga zaczęła się trząść, a oddech przyspieszył. Słowa dziewczyny
brzmiały śmiertelnie poważnie i krył się w nich autentyczny strach. Co się
stało? To pytanie nie dawało mi spokoju.
Przepraszam za to opóźnienie, jakoś nie miałam weny na ten rozdział, także przepraszam, że jest taki kiepski. Co tak słabo z komentarzami, kochani?:(
dżizas ! w takim momencie skończylaś ! TERAZ NA NOC JESTEM NIESPOKOJNA PMPJMGTPA musze wstać o 6 ;-; btw masz talent i mi sie przyjemnie czytalo twoje "wypocinki"
OdpowiedzUsuńpozdrawiam @bielejewska x
Świetny rozdział! Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńpozdrawia @Wika_loves1D
Jestem strasznie szczęśliwa z powodu rozwinięcia się relacji między Louisem i Alison. To takie naturalne, ale już widać, że zależy im na sobie bardziej niż na zwykłej osobie.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie dziwię się Danielle, że zareagowała tak gwałtownie na wiadomość o tym, że Ali mieszka o Lou. Chce chronić przyjaciela, martwi się o niego. Jest dobrą przyjaciółką.
Końcówka mnie przeraziła! Gdzie on zniknął, co? Co Ty tu kombinujesz? Nie rób mu krzywdy.
Wierzę w to, że Alison go znajdzie i wesprze tak jak on ją.
Całuję <3
U mnie nowość: [gotta-be-you-darling]
@Gattino_1D
Jeju co będzie dalej?! Pisz pisz kobieto :) naprawdę nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! Powodzonka i weny xx
OdpowiedzUsuń@APruchniewska
OMG
OdpowiedzUsuńjestem mega ciekawa, co dalej, zwrot akcji zupełnie niespodziewany, ale wiedziałam, że wszystko coś za dobrze idzie...
nie spodziewałam się tego. czuję, że coś złego stanie się z Lou...
OdpowiedzUsuńczekam na następny. xx @hellomylarreh
Cieszę się, że Louis postanowił o wszystkim opowiedzieć przyjaciołom. Powinni wiedzieć o takich rzeczach, a on powinien być z nimi po prostu szczery. Myślałam, że ta rozmowa będzie jakoś napięta czy coś, że będą krzyki, nierozumienie, ale w efekcie końcowym nie było wcale tak źle. Zresztą to potwierdza również ostatnia scena i rozmowa Danielle z Alison. Myślę, że dziewczyny jakoś się dogadają i nie będzie z tym większym problemów.
OdpowiedzUsuńWspominałam to już wiele razy, ale relacja Alison-Louis tak bardzo mi się podoba! Mają szczęście, że w sumie w niemiłych i niezbyt korzystnych okolicznościach się poznali, ale patrząc z perspektywy czasu wyszło im to obojgu na dobre. Alison pozbyła się swojego najmroczniejszego koszmaru, a Louis sprawiał wrażenie trochę bardziej szczęśliwego i uśmiechniętego. Dlatego tak bardzo się teraz o niego niepokoję! Mam nadzieję, że to nic poważnego, że nie wpadło mu nic głupiego do tego pięknego łba.
Czekam na rozdział kolejny, duuuużo weny kochana! Pozdrawiam. xx
rozdział wcale nie kiepski tylko CUDOWNY..... czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńJa też obawiałam się reakcji przyjaciół Louisa. W końcu już nieraz dał im powód do zmartwień, to zrozumiałe, że są wobec niego tacy troskliwi. Ale zdobył się na szczerość względem nich i jak widać to się opłacało. Danielle jest bardzo opiekuńcza, jednak cieszę się, że powstrzymała się do zwykłego, przyjacielskiego ostrzeżenia. Po prostu dała Lou znać, że stoi za nim murem i nie pozwoli go skrzywdzić, podobnie zresztą jak Harry. To na pewno go podbudowało.
OdpowiedzUsuńTo naprawdę przykre, że kiedy Alison przeżywała najgorsze chwile swojego życia, to nikogo przy niej nie było. Mój podziw do nie wzrósł jeszcze bardziej niż wcześniej. Jakim cudem udało jej się to wszystko przetrwać? Musi być bardzo silna psychicznie, chociaż jest jednocześnie niesamowicie wrażliwą dziewczyną. Na szczęście może teraz liczyć na Louisa, a także Liama i Nialla, bo to świetni przyjaciele.
Jestem strasznie zaniepokojona tym nagłym zniknięciem Louisa. Zwłaszcza, że Dani wspominała, iż już tak kiedyś znikał... Ale myślałam, że zaczął iść dalej po śmierci Victorii. Może się jednak pomyliłam? Mam nadzieję, że go szybko znajdą i że nic mu się nie stało...
Rozdział jak zawsze bardzo udany, czekam więc na ciąg dalszy <3
Nie jest kiepski, podnosi napięcie! Jeśli chodzi o komentarze to idź w ilość nie jakość ;) Także tego, no... Mi rozdział się podoba, jestem strasznie ciekawa co dzieje się z Louisem. Czeka na następny rozdział i zapraszam tu: one-direction-half-a-heart.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWow świetny rozdział :) Jestem ciekawa co będzie dalej :) czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńO nie!! Było już tak dobrze, wszystko się układało. Nawet wszyscy zaakceptowali Alison, o co się bałam. A teraz nagle Lou znika! Mam nadzieję, że nie czuje się winny z powodu przyjaźni z Ali, co może mogłoby oznaczać pewną "zdradę" w stosunku do Victorii. Niech nic złego mu się tylko nie stanie!
OdpowiedzUsuńxxx @ssalems
Nic dziwnego, że Danielle martwi się o przyjaciela. Wszystkie relacje, które zawiązujemy ociskują na nas swoje piętno, więc jeśli Louis zbytnio przywiążę się do naszej bohaterki, to z pewnością po raz kolejny będzie musiał mierzyć się z ogromnym bólem, z którem - jak widzieliśmy - sobie niespecjalnie radzi.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, że Tomlinson jest dla dziewczyny takim wielkim oparciem. Jakby tworzyli jedność. Nawzajem z siebie czerpią i nawzajem sobie przekazują swoją siłę. Układ niemal idealny.
Wow, końcówka rozdziału mnie zdziwiła bardzo mocno, bo myślałam, że jesteśmy już w tym miejscu, w którym Louis zdecydował się mierzyć z własnymi demonami, a nie poddawać się ich władzy. Najwidoczniej to jego nieradzenie sobie ma większy zasięg niż sądziłam.
Rozdział jakoś mnie nie wciągnął. Łyknęłam go dość szybko i jak widać po długości mojego komentarza nie wzbudził we mnie odruchu do refleksji. Ale coś się dzieje... Może ten wstęp do akcji da jakiś większy feedback?
Cóż, możemy sie przekonać tylko następnym rozdziałem.
Weeny!
M.K
( http://last-direction.blogspot.com/ )
Świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńOby Louis nie zrobił sobie czegoś złego.
Czekam na kolejny.
Pozdrawiam i życzę weny x
@JuliaKlove1D
o matko co jest z Lou??
OdpowiedzUsuńrozdział świetny :)
czekam na kolejny xx
@Agnes5542
też mam brak weny wiem co czujesz... :/
OdpowiedzUsuńnie jak dla mnie rozdział jest świetny ;) mam nadzieję że nic się nie stało Lou
doo następnego Skarbie xx
Gdzie kiepski? Z której niby strony, hę? Wydaje Ci się. :) Nie dziwię się, że Danielle tak zareagowała. Lou to jej przyjaciel, ledwo poznał Alison, a już tak bardzo się zaangażował w tą znajomość, więc każdy na jej miejscu by się martwił. Ej, dokąd on poszedł? Mam nadzieję, że obawy Dan się nie sprawdzą. Lou nie może zrobić sobie krzywdy. Przecież wydawało się, że jest w porządku... było, chyba. A tu nagle coś takiego? Może przez natłok wspomnień czy coś. Ech, oby szybko go znalazły.
OdpowiedzUsuń