Rozdział 9

            Dotarłem pod przytulną kawiarenkę, w której miałem spotkać się z Harrym i Danielle. Nie wiem dlaczego, ale nie opuszczało mnie pewne zdenerwowanie, które odczuwałem. To dziwne, że tak reagowałem na myśl spotkania się z bliskimi przyjaciółmi, którzy znają mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Stwierdziłem jednak, że to być może przez to, że tak dawno z nimi nie rozmawiałem, ani nie dawałem praktycznie żadnego znaku życia.
            Albo być  może przez to, że za kilka minut zrzucisz na nich wielką bombę, której nikt by się nie spodziewał? – podpowiadała mi moja podświadomość.
            Mimowolnie potrząsnąłem głową, chcąc pozbyć się tej myśli. To nie w porządku. Nie mogę myśleć w ten sposób. To moja sprawa, jakie decyzje podejmuję. Oni nie mają na to wpływu.
            Pchnięty tą myślą, wysiadłem z samochodu i pewnym krokiem zmierzałem w stronę kawiarni. Przez duże okna widziałem siedzących w środku przyjaciół, rozmawiających o czymś z uśmiechami na ustach.
            Wszedłem do środka, zamawiając po drodze dużą kawę. Pomachałem do Harry`ego, który zauważył mnie jako pierwszy i po chwili stanąłem obok ich stolika, posyłając im szeroki uśmiech.
            - Stary, gdzieś ty się podziewał przez ostatnie dni? – spytał prosto z mostu Harry.
            - To jest to, o czym chciałem z wami porozmawiać – powiedziałem wymijająco. Danielle, która dotychczas miała wzrok wlepiony w telefon, nagle spojrzała na mnie zaintrygowana.
            - Okeej… - powiedziała niepewnie, marszcząc brwi. - A więc… - ponagliła mnie dłonią.
- A więc, zanim zacznę, proszę, żebyście mi nie przerywali, zrozumiano? – powiedziałem, patrząc po ich twarzach. Przyjaciele wymienili się spojrzeniami między sobą, jednak po chwili kiwnęli głową. Wziąłem głęboki oddech i wlepiłem wzrok w kubek z kawą, który chwilę temu przyniosła mi kelnerka.

            - Danielle, pamiętasz Alison? – spytałem, nie bardzo wiedząc od czego zacząć tą historię.
            - Tą nachalną blondynkę z imprezy u …? – upewniła się, nie kryjąc zdziwienia.
            - Tak, dokładnie tą.
- Cóż, nie da się jej zapomnieć – powiedziała wzruszając ramionami. Po chwili Harry wtrącił się:
            - Dlaczego rozmawiacie o jakiejś blondynce, o której ja nie mam bladego pojęcia? – oburzył się, a ja obrzuciłem go morderczym spojrzeniem, ignorując jego słowa.
            - No więc ona.,.. Tak jakby… Wprowadziła się do mnie – powiedziałem nie owijając w bawełnę. Nie musiałem patrzeć na twarze przyjaciół, żeby wiedzieć, że malował się na nich szok. Nie dałem im dojść do słowa i kontynuowałem: - To jest ogólnie długa i… Skomplikowana historia, ale… Cóż. Po prostu… Dani, Alison tak na prawdę nie jest taką osobą, za jaką ją uważasz. Co więcej, jest bardziej do mnie podobna niż przypuszczałem.
            - No okej, ale to nie wyjaśnia, dlaczego ona do cholery się do ciebie wprowadziła! – pisnęła Danielle, z szeroko otwartymi oczami.
            - Jak już mówiłem, długa historia – mruknąłem, wypuszczając powietrze z płuc, które nieświadomie wstrzymywałem. – Ja po prostu… Pomagam jej się uporać z pewnymi problemami. Wiem, że to brzmi śmiesznie i nieprawdopodobnie, jednak jej obecność mi pomaga. Zbliżyliśmy się do siebie przez te kilka dni – powiedziałem.
            Na chwilę zapadła cisza, a ja niepewnie spojrzałem na ich twarze. Harry co chwila przeczesywał swoje loki, a Danielle wciąż miała zmarszczone brwi i zatroskany wyraz twarzy.
            - Lou… - zaczęła delikatnie. – wiem jak szybko przywiązujesz się do ludzi i, że szybko im ufasz, ale… Czy jesteś tego pewien? Dopuszczając kolejną osobę do siebie?
            - Chwila – przerwałem jej ostro. – Wcześniej cały czas wręcz zmuszałaś mnie do kontaktów z innymi ludźmi, a teraz nagle zmieniasz zdanie?
            - Nie, Jezu, to nie tak – powiedziała cicho. – Nie chcę po prostu, żebyś cierpiał, jeśli ona cię zostawi i zrani – szepnęła wzdychając ciężko.
            - Alison mnie nie zostawi – powiedziałem napiętym głosem. Widziałem po wyrazie twarzy Danielle, że chciała coś więcej powiedzieć, jednak ugryzła się w język, Całe szczęście, nie miałem ochoty na kłótnie, szczególnie na ten temat.
            - Okej – powiedziała w końcu. – Ale proszę cię, Louis, bądź ostrożny z tym, komu ufasz i komu oddajesz serce, bo już raz zostało ono złamane – powiedziała cicho. Jej słowa zawisły nad nami niczym ciemna, burzowa chmura, której nawet najsilniejszy wiatr nie jest w stanie usunąć. Zapadło między nami milczenie, które zdawało się przeciągać w nieskończoność.
            W mojej głowie wciąż odbijały się echem słowa Danielle. Bądź ostrożny z tym, komu ufasz i komu oddajesz serce, bo już raz zostało ono złamane.
            Dlaczego to go tak przeraziło?
 
            W poniedziałek, kiedy samochodem Louisa dojechaliśmy na uczelnię, byłam w zadziwiająco dobrym humorze. Podobnie Tomlinson, który posłał w moją stronę uśmiech, otwierając przede mną drzwi od samochodu i pomagając mi wysiąść.
            - Jak myślisz, teraz będziemy stanowić jedną paczkę? – zastanowiłam się na głos. Louis zerknął na mnie, nie bardzo rozumiejąc o co mi chodzi. – No wiesz, ja, ty, Liam, Danielle, Niall i Harry…
            - Cóż, wydaje mi się, że tak. Z resztą, jakby nie patrzeć, nie ma innego wyjścia. My mieszkamy razem, Liam i Danielle są parą, więc to automatycznie sprawia, że na pewno będziemy spędzać razem czas – powiedział Louis z namysłem. Uśmiechnęłam się pod nosem na tą myśl.
            - To fajnie. Wiesz, tak naprawdę nigdy nie znalazłam takich prawdziwych przyjaciół, z którymi mogłam spędzać czas i tak dalej… - powiedziałam. – Nigdy nie wzbudzałam zbytniego zainteresowania ludzi, nie w ten sposób…
            - Chcesz powiedzieć, że nigdy nie miałaś przyjaciół? – spytał Louis nie kryjąc zdziwienia. Zatrzymał się nagle, stając przede mną i patrząc mi prosto w oczy.
            - Nie. Nigdy nie przyciągałam zbytniej uwagi. Z resztą… Dlaczego miałabym? Byłam niczym nie wyróżniającą się dziewczyną, która całe życie wszystkiego się bała. Oh nie, wybacz. Coś mnie jednak wyróżniało. Siniaki na ciele i tak dalej – powiedziałam lekceważącym tonem. – Ale nikt o to nie dbał, ludzie woleli udawać że tego nie widzą, bo to nie był ich problem – wzruszyłam ramionami. – Ale to w porządku, może lepiej, że tak się stało… - powiedziałam i zrobiłam krok naprzód, aby wyminąć Louisa, jednak ten delikatnie chwycił moją dłoń, zmuszając, abym stanęła w miejscu.
            - Nie, to nie jest w porządku. Nikt nie zasługuje na to, aby samemu znosić takie coś, Alison – powiedział cicho. – Teraz wszystko się zmieni. Będzie lepiej, zobaczysz – powiedział, przyciągając mnie do siebie i zamykając w pełnym ciepła i wsparcia uścisku.
            Kilka minut później skierowaliśmy się w stronę budynków uczelni. Po drodze Louis przywitał się z kilkoma osobami, obdarzając je przyjaznymi uśmiechami. Starałam się ignorować niektóre pełne zdziwienia spojrzenia, którymi byłam obrzucana przez mijanych ludzi. W końcu Louisowi musiało zacząć działać to na nerwy, dlatego powiedział:
            - Ignoruj ich. Są zdziwieni, że widzą inną dziewczynę niż Danielle przy moim boku – mruknął, krzywiąc się z niezadowoleniem.
            - Rozumiem – wzruszyłam ramionami i poprawiłam torbę na ramieniu. Nie odzywaliśmy się do siebie dopóki nie dotarliśmy na dziedziniec na którym nasze drogi się rozchodziły.
            - Widzimy się tu o trzynastej? – spytał Louis, a ja kiwnęłam głową. – Okej, to powodzenia! – powiedział uśmiechając się ciepło. Odpowiedziałam tym samym i ruszyłam w stronę sali, gdzie czekał mnie wykład z architektury.
 
            Kilka dni później był niezbyt zwyczajny dzień. Wszystko toczyło się stałym rytmem. Była sobota, późne popołudnie. Wracałam akurat z wizyty u Nialla i Liama. Kiedy weszłam do mieszkania Louisa, wszędzie było ciemno i panowała wszechogarniająca cisza. Zmarszczyłam brwi, zapalając światło w korytarzu.
            - Louis? – spytałam głośno, a głos rozniósł się echem po mieszkaniu. Mimo tego, że nikt mi nie odpowiedział, i tak zajrzałam do wszystkich pomieszczeń. Nigdzie jednak nie znalazłam Louisa.
            Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam jego numer. Usłyszałam wibracje dochodzące z kuchni. Szybkim krokiem ruszyłam w tamtą stronę, i zobaczyłam telefon Louisa leżący na blacie. Podniosłam go, spodziewając się jakiejś wiadomości pod nim, jednak nic nie znalazłam.
            Poczułam rosnący niepokój. Usiadłam na krześle, nerwowym gestem przecierając twarz drżącą dłonią. Gdyby gdzieś poszedł, powiedziałby mi, lub zostawiłby wiadomość. Powiedziałby komukolwiek.
            Pchnięta tą myślą wybrałam numer Danielle, ssąc dolną wargę. Wsłuchiwałam się w ciągłe sygnały, uderzając paznokciami o blat. W końcu w słuchawce rozległ się głos dziewczyny.
            - Halo?
            - Daniele, wiesz może, gdzie jest Louis? – spytałam napiętym głosem, darując sobie uprzejme powitanie.
            - Nie… - powiedziała przeciągle. – Nie zostawił żadnej wiadomości? Nic? – spytała dziewczyna.
            - Nic kompletnie. A telefon zostawił w domu.
            Westchnęłam ciężko, próbując zachować spokój.
            - Czy to się wcześniej zdarzało? – spytałam cicho.
            Danielle odpowiedziała dopiero po dłuższej chwili milczenia:
            - Tak… Po śmierci Victorii. Kilka razy znikał na jakiś czas, nikomu o tym nie mówiąc. Tak było w te gorsze dni. Myślałam, że to już za nim – wyszeptała. – Ali, coś się musiało stać…
            Ton głosu Danielle mówił mi, że musiało stać się coś naprawdę poważnego. Teraz w mojej głowie zaczęły tworzyć się najczarniejsze scenariuszy.
            - Boję się, co on może zrobić – kontynuowała Danielle. – Musimy go jak najszybciej znaleźć.
            Moja dolna warga zaczęła się trząść, a oddech przyspieszył. Słowa dziewczyny brzmiały śmiertelnie poważnie i krył się w nich autentyczny strach. Co się stało? To pytanie nie dawało mi spokoju.
 
           Przepraszam za to opóźnienie, jakoś nie miałam weny na ten rozdział, także przepraszam, że jest taki kiepski. Co tak słabo z komentarzami, kochani?:(
           




17 komentarzy:

  1. dżizas ! w takim momencie skończylaś ! TERAZ NA NOC JESTEM NIESPOKOJNA PMPJMGTPA musze wstać o 6 ;-; btw masz talent i mi sie przyjemnie czytalo twoje "wypocinki"
    pozdrawiam @bielejewska x

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Czekam na następny!
    pozdrawia @Wika_loves1D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem strasznie szczęśliwa z powodu rozwinięcia się relacji między Louisem i Alison. To takie naturalne, ale już widać, że zależy im na sobie bardziej niż na zwykłej osobie.
    Szczerze mówiąc nie dziwię się Danielle, że zareagowała tak gwałtownie na wiadomość o tym, że Ali mieszka o Lou. Chce chronić przyjaciela, martwi się o niego. Jest dobrą przyjaciółką.
    Końcówka mnie przeraziła! Gdzie on zniknął, co? Co Ty tu kombinujesz? Nie rób mu krzywdy.
    Wierzę w to, że Alison go znajdzie i wesprze tak jak on ją.
    Całuję <3
    U mnie nowość: [gotta-be-you-darling]
    @Gattino_1D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju co będzie dalej?! Pisz pisz kobieto :) naprawdę nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! Powodzonka i weny xx
    @APruchniewska

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG
    jestem mega ciekawa, co dalej, zwrot akcji zupełnie niespodziewany, ale wiedziałam, że wszystko coś za dobrze idzie...

    OdpowiedzUsuń
  6. nie spodziewałam się tego. czuję, że coś złego stanie się z Lou...
    czekam na następny. xx @hellomylarreh

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że Louis postanowił o wszystkim opowiedzieć przyjaciołom. Powinni wiedzieć o takich rzeczach, a on powinien być z nimi po prostu szczery. Myślałam, że ta rozmowa będzie jakoś napięta czy coś, że będą krzyki, nierozumienie, ale w efekcie końcowym nie było wcale tak źle. Zresztą to potwierdza również ostatnia scena i rozmowa Danielle z Alison. Myślę, że dziewczyny jakoś się dogadają i nie będzie z tym większym problemów.
    Wspominałam to już wiele razy, ale relacja Alison-Louis tak bardzo mi się podoba! Mają szczęście, że w sumie w niemiłych i niezbyt korzystnych okolicznościach się poznali, ale patrząc z perspektywy czasu wyszło im to obojgu na dobre. Alison pozbyła się swojego najmroczniejszego koszmaru, a Louis sprawiał wrażenie trochę bardziej szczęśliwego i uśmiechniętego. Dlatego tak bardzo się teraz o niego niepokoję! Mam nadzieję, że to nic poważnego, że nie wpadło mu nic głupiego do tego pięknego łba.
    Czekam na rozdział kolejny, duuuużo weny kochana! Pozdrawiam. xx

    OdpowiedzUsuń
  8. rozdział wcale nie kiepski tylko CUDOWNY..... czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też obawiałam się reakcji przyjaciół Louisa. W końcu już nieraz dał im powód do zmartwień, to zrozumiałe, że są wobec niego tacy troskliwi. Ale zdobył się na szczerość względem nich i jak widać to się opłacało. Danielle jest bardzo opiekuńcza, jednak cieszę się, że powstrzymała się do zwykłego, przyjacielskiego ostrzeżenia. Po prostu dała Lou znać, że stoi za nim murem i nie pozwoli go skrzywdzić, podobnie zresztą jak Harry. To na pewno go podbudowało.
    To naprawdę przykre, że kiedy Alison przeżywała najgorsze chwile swojego życia, to nikogo przy niej nie było. Mój podziw do nie wzrósł jeszcze bardziej niż wcześniej. Jakim cudem udało jej się to wszystko przetrwać? Musi być bardzo silna psychicznie, chociaż jest jednocześnie niesamowicie wrażliwą dziewczyną. Na szczęście może teraz liczyć na Louisa, a także Liama i Nialla, bo to świetni przyjaciele.
    Jestem strasznie zaniepokojona tym nagłym zniknięciem Louisa. Zwłaszcza, że Dani wspominała, iż już tak kiedyś znikał... Ale myślałam, że zaczął iść dalej po śmierci Victorii. Może się jednak pomyliłam? Mam nadzieję, że go szybko znajdą i że nic mu się nie stało...
    Rozdział jak zawsze bardzo udany, czekam więc na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie jest kiepski, podnosi napięcie! Jeśli chodzi o komentarze to idź w ilość nie jakość ;) Także tego, no... Mi rozdział się podoba, jestem strasznie ciekawa co dzieje się z Louisem. Czeka na następny rozdział i zapraszam tu: one-direction-half-a-heart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow świetny rozdział :) Jestem ciekawa co będzie dalej :) czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  12. O nie!! Było już tak dobrze, wszystko się układało. Nawet wszyscy zaakceptowali Alison, o co się bałam. A teraz nagle Lou znika! Mam nadzieję, że nie czuje się winny z powodu przyjaźni z Ali, co może mogłoby oznaczać pewną "zdradę" w stosunku do Victorii. Niech nic złego mu się tylko nie stanie!
    xxx @ssalems

    OdpowiedzUsuń
  13. Nic dziwnego, że Danielle martwi się o przyjaciela. Wszystkie relacje, które zawiązujemy ociskują na nas swoje piętno, więc jeśli Louis zbytnio przywiążę się do naszej bohaterki, to z pewnością po raz kolejny będzie musiał mierzyć się z ogromnym bólem, z którem - jak widzieliśmy - sobie niespecjalnie radzi.
    Podoba mi się to, że Tomlinson jest dla dziewczyny takim wielkim oparciem. Jakby tworzyli jedność. Nawzajem z siebie czerpią i nawzajem sobie przekazują swoją siłę. Układ niemal idealny.

    Wow, końcówka rozdziału mnie zdziwiła bardzo mocno, bo myślałam, że jesteśmy już w tym miejscu, w którym Louis zdecydował się mierzyć z własnymi demonami, a nie poddawać się ich władzy. Najwidoczniej to jego nieradzenie sobie ma większy zasięg niż sądziłam.

    Rozdział jakoś mnie nie wciągnął. Łyknęłam go dość szybko i jak widać po długości mojego komentarza nie wzbudził we mnie odruchu do refleksji. Ale coś się dzieje... Może ten wstęp do akcji da jakiś większy feedback?

    Cóż, możemy sie przekonać tylko następnym rozdziałem.

    Weeny!

    M.K

    ( http://last-direction.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział ;)
    Oby Louis nie zrobił sobie czegoś złego.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam i życzę weny x
    @JuliaKlove1D

    OdpowiedzUsuń
  15. o matko co jest z Lou??
    rozdział świetny :)
    czekam na kolejny xx
    @Agnes5542

    OdpowiedzUsuń
  16. też mam brak weny wiem co czujesz... :/
    nie jak dla mnie rozdział jest świetny ;) mam nadzieję że nic się nie stało Lou
    doo następnego Skarbie xx

    OdpowiedzUsuń
  17. Gdzie kiepski? Z której niby strony, hę? Wydaje Ci się. :) Nie dziwię się, że Danielle tak zareagowała. Lou to jej przyjaciel, ledwo poznał Alison, a już tak bardzo się zaangażował w tą znajomość, więc każdy na jej miejscu by się martwił. Ej, dokąd on poszedł? Mam nadzieję, że obawy Dan się nie sprawdzą. Lou nie może zrobić sobie krzywdy. Przecież wydawało się, że jest w porządku... było, chyba. A tu nagle coś takiego? Może przez natłok wspomnień czy coś. Ech, oby szybko go znalazły.

    OdpowiedzUsuń