Słowa
Daniele odbijały się echem w mojej głowie. Nie mogłam pozbierać myśli. Stałam
nieruchomo, wypuszczając powietrze ustami i zamykając powieki spod których
wypłynęły pierwsze łzy. Bałam się. Bałam się o Louisa. Do tej pory nie zdawałam
sobie sprawy, jak ważną osobą stał się ten chłopak w moim życiu.
Był
światłem. Małym promykiem nadziei, który odnalazłam w mroku moich lęków i
przeszłości. Z pozoru tylko był. Ale
zatroszczył się o mnie i myślę, że to właśnie to, zdecydowało o tym, że stał
się dla mnie tak ważny. Był pierwsza osobą, która bezinteresownie się o mnie
zatroszczyła. Nie zrobił nic nadzwyczajnego, po prostu był, sprawiając, że
wszystko wydawało się lepsze, łatwiejsze. Nigdy nie myślałam o tym, co się
stanie, jeśli go zabraknie. Aż do teraz.
Nie
mogłam go stracić. Nie teraz, nie mogłam na to pozwolić. Nie dam rady bez
niego, wiedziałam to. Był moim ostatnim kołem ratunkowym. Ostatnią osobą, która
jest w stanie mi pomóc.
Chwilę
zajęło mi, aby otrząsnąć się z szoku. Wzięłam kilka głębszych oddechów, aby
powstrzymać drżenie całego ciała. Otarłam łzy z twarzy, potrząsając głową.
Musiałam się uspokoić. To jedyny sposób, aby myśleć trzeźwo.
Daniele
powiedziała mi, że zadzwoni do mnie, jeśli wspólnie z Liamem wpadnie na pomysł,
gdzie możemy znaleźć Louisa. W tym czasie ja miałam jechać na cmentarz i
sprawdzić, czy nie udał się na grób Victorii.
Z
powrotem założyłam płaszcz, chwytając z blatu kluczyki i zarówno swój jak i
telefon Louisa. Zbiegłam po schodach i szybkim krokiem ruszyłam w stronę
swojego samochodu. Odpaliłam go i wyjechałam na drogę. Jechałam w ciszy, nie
chcąc, aby muzyka z radia zagłuszała moje pędzące w szybkim tempie myśli.
Przejechałam może połowę drogi, kiedy usłyszałam dzwonek telefonu. Zwolniłam i
wyciągnąwszy urządzenie z kieszeni, nacisnęłam pospiesznie zieloną słuchawkę
widząc na wyświetlaczu imię Danielle.
-
I co? – spytałam od razu.
-
Wiem gdzie może być. Dziś są urodziny Victorii, nie wiem jak mogłam o tym
zapomnieć – powiedziała Danielle cicho, napiętym głosem. – Wydaje mi się, że
jest na miejscu, gdzie był wypadek. Na skrzyżowaniu, gdzie zginęła Victoria –
wydusiła, pociągając nosem. W słuchawce usłyszałam stłumiony glos Harry`ego, który
najprawdopodobniej starał się uspokoić przyjaciółkę.
-
To… Uhm, ja… - wyjąkałam, marszcząc brwi, przetwarzając w myślach jej słowa.
-
Wyślę ci adres esemesem – powiedziała Danielle. – Myślę, że to ty powinnaś go
znaleźć i z nim porozmawiać.
-
Okej – powiedziałam cicho. Zdziwiłam się, że Danielle obdarzyła mnie tym
niespodziewanym zaufaniem. Poczułam przyjemne ciepło, wiedząc, że dziewczyna
najwyraźniej pozbyła się wcześniejszych uprzedzeń względem mojej osoby.
-
Proszę cię, Alison, znajdź go – wyszeptała Danielle z błaganiem i desperacją w
głosie.
-
Znajdę go, obiecuję – powiedziałam. Wiedziałam, że tak będzie. Zrobię to,
choćbym miała go szukać całą noc po całym Londynie.
Zrobię
to, bo wiem, że on zrobiłby to samo dla mnie.
Jadąc
na miejsce wskazane przez Danielle, po drodze złamałam najprawdopodobniej
kilkanaście przepisów. Z uwagi na to, że było to dość daleko, a czułam, że
każda sekunda jest na wagę złota, mało mnie to w tej chwili obchodziło.
Dochodziła już dziewiąta wieczorem, więc ulice powoli pustoszały.
Skrzyżowanie
na którym spodziewałam się znaleźć Louisa było na obrzeżach Londynu więc ruch
tutaj był bardzo niewielki, tym bardziej o tej godzinie. Zatrzymałam samochód w
pobliżu, następnie szybko z niego wychodząc. Od razu zerwałam się do biegu,
gorączkowo rozglądając się wokoło.
Nagle
go dostrzegłam. A właściwie nie go, lecz jego samochód. Zmarszczyłam brwi,
widząc jak stoi na skrzyżowaniu, wpatrując się w sygnalizację świetlną, która
pokazywała zielone światło. Bacznie obserwowałam jego bladą twarz. Światło
zmieniło się na pomarańczowe, a następnie na czerwone. W tym momencie Louis
nacisnął pedał gazu, a samochód z zawrotną prędkością wyrwał do przodu,
przejeżdżając skrzyżowanie. Moje usta otworzyły się z zamiarem krzyku, który
jednak został zduszony przez szok, który mnie ogarnął. Przyłożyłam dłoń do ust,
z szeroko otwartymi oczami wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą
stał pojazd Louisa.
Pobiegłam
w stronę, gdzie pojechał samochód chłopaka i znów go zobaczyłam. Tym razem stał
na przeciwległej stronie do poprzedniej, ponownie wpatrując się w światła. Nie
zastanawiając się dłużej zbliżyłam się do niego, w ostatniej chwili stając metr
przed maską samochodu, który gwałtownie zahamował.
-
Co ty kurwa robisz! – usłyszałam krzyk Louisa. – Złaź mi z drogi, Alison, albo
cię rozjadę! – wrzasnął, widząc jak jego słowa nie przynoszą żadnego efektu.
Serce waliło mi jak młot, kiedy uniosłam wzrok, aby spojrzeć na przyjaciela.
Coś w jego oczach było nie tak. Dziwny obłęd, który się w nich czaił,
przeszywał mnie na wskroś.
Oddychałam
ciężko i szybko, nie mogąc uspokoić oddechu. Buzowały we mnie wszystkie emocje.
Przerażenie, niepokój. Czułam także adrenalinę, która dodała mi odwagi. Dzięki
niej zdecydowałam się na prawdopodobnie podjęcie głupiej decyzji. Błyskawicznym
ruchem otworzyłam drzwi pasażera, zajmując miejsce obok Louisa.
Jego
najwyraźniej niezbyt to obchodziło, gdyż jak tylko to zrobiłam, wcisnął pedał
gazu, przejeżdżając skrzyżowanie na czerwonym świetle. Wiem, że to trwało
najprawdopodobniej jedynie kilka sekund, jednak dla mnie ta chwila zdawała się przeciągać
w minuty. Zacisnęłam powieki i zaczęłam gorączkowo krzyczeć:
-
Louis, zatrzymaj się! Błagam cię, Louis! Boję się, Lou – błagałam, czując jak
łzy spływają mi po policzkach. Otworzyłam oczy, w samą porę, by zauważyć
oślepiające mnie światła innego pojazdu, który był coraz bliżej nas. – Zabijesz
nas! – wrzasnęłam z paniką.
-
Może ja chcę umrzeć?! – wrzasnął jeszcze głośniej niż ja w odpowiedzi. Jego
ramiona zaczęły się trząść.
Nagle
zrobił gwałtowny ruch kierownicą, a samochodem szarpnęło. Usłyszałam głośny
klakson, jednak zignorowałam go. Rozejrzałam się wokół, widząc, że mkniemy
pustymi ulicami. Odetchnęłam głęboko, jednak nie odprężyłam się, ani na chwilę.
-
Zatrzymaj się – poleciłam twardym jak głaz głosem. Wciąż próbowałam dojść do
siebie po tym, co się przed chwilą stało. Utkwiłam wzrok na drodze przed sobą,
skupiając się na rytmie bicia swojego serca. Louis, ku mojemu zaskoczeniu,
wykonał polecenie, zatrzymując samochód na poboczu.
Wysiadł
z niego, zatrzaskując mocno drzwi. Stanął z boku samochodu, opierając dłonie na
masce, oddychając ciężko. Wysiadłam powoli i zbliżyłam się do niego ostrożnie.
Ramiona Louisa wciąż drżały, kiedy położyłam na nich swoją dłoń.
Gładziłam
jego plecy, zbliżając się do niego coraz bardziej. Kiedy zdawało mi się, że
uspokoił się chociaż trochę, pewnym lecz delikatnym ruchem przekręciłam go w
swoją stronę, aby móc zobaczyć jego twarz. Nie pozwolił mi jednak na to, ponieważ
wtulił swoje ciało w moje. Przez chwilę stałam zaskoczona, jednak po chwili
objęłam go ramionami, szeptają do ucha uspokajające słowa. Czułam, że serce
Louisa wali jak młot, a jego szybki oddech muskał skórę na mojej szyi.
-
Ciii, Lou, uspokój się, oddychaj… - szeptałam gładząc po włosach. Był w
totalnej rozsypce. Bolał mnie ten widok. Czułam, że nie mogę mu pomóc. W jego
oczach widziałam tylko ból. Ból, którego nie byłam w stanie zlikwidować. Nikt
nie był.
Po
jakimś czasie, Louis niespodziewanie zrobił krok do tyłu, patrząc na mnie
zaczerwienionymi od płaczu oczami. Serce zakuło mnie na widok jego zmęczonej,
zapadniętej i przeszytej smutkiem twarzy.
-
Przepraszam, Jezu, przepraszam – szeptał gorączkowo, kręcąc głową, unosząc
drżące dłonie do twarzy. – Nie chciałam zrobić ci krzywdy, Alison. Nie wiem co
we mnie wstąpiło, przepraszam – wyszeptał robiąc krok w moją stronę.
Dostrzegłam strach w jego oczach, kiedy niepewnie wyciągnął dłoń w moją stronę.
Uścisnęłam ją z delikatnym, smutnym uśmiechem na twarzy.
-
Jest w porządku – wyszeptałam cichutko. – Chodź, wracamy do domu i tam
spokojnie porozmawiamy – kiwnęłam głową w stronę samochodu, a Louis bez słowa
puścił moją dłoń i ruszył w stronę samochodu. – Ja prowadzę, Louis –
powiedziałam zanim zasiadł na miejscu kierowcy. Spojrzał na mnie zdziwiony, a
ja uniosłam wysoko brwi, wstrzymując spojrzenie jego przeszywających tęczówek.
W końcu chłopak odpuścił i zasiadł na miejscu pasażera.
Odpaliłam
pojazd i wyjechałam na drogę. Wiedziałam, że jutro będę musiała tu wrócić, aby
zabrać swój samochód, który stał kilka ulic dalej.
Zerknęłam
na Louisa, który twarz miał zwróconą w stronę szyby i patrzał na migające
światła latarni. Zauważyłam, że nerwowo bawi się dłońmi, a jego oddech jest
nieregularny. Przymknęłam na moment oczy, opierając głowę na zagłówku. Nagle
poczułam ogarniające mnie zmęczenie.
Czułam,
że zawodzę.
Ponownie.
Dodaję rozdział w terminie, uf! Mam nadzieję, ze się cieszycie. Tylko 17 komentarzy? Przepraszam, ale 17?:( Wcześniej bywało 30... Szkoda. Następny rozdział około 14 marca.
SERDECZNIE ZAPRASZAM NA MOJEGO NOWE OPOWIADANIE!
> TROUBLEMAKER <
Omg ale.... Wtf wgl... Biedny, nie radzi sobie z emocjami
OdpowiedzUsuńJuz czekam na następny :)
Biedny Lou :'c tak mi go szkoda ... ale bohaterką okazała się Ali i ma plusa ode mnie + ! x rozdział fantastyczny ! rozpisałabym się lecz jestem zmęczona i moje zdania nie miałyby sensu xD jutro szkoła ugh fu ;-;
OdpowiedzUsuńściskam @bielejewska x
Cudny rozdział!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie *^*
Świetny rozdział!! Płakałam się :'c biedny Louis ale całe szczęście że ma Alison :) Czekam na nexta xx
OdpowiedzUsuń@misia150
Jak to dobrze, że Danielle w porę zorientowała się, gdzie może znajdować się Louis. Gdyby Alison przybyła na miejsce parę minut później... Nawet nie chcę myśleć, w jakim charakterze byłby napisany kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńAlison wykazała się tym razem ogromną odwagą i determinacją. Cieszę się, że się nie poddała i do końca walczyła o przyjaciela. Mają ogromne szczęście, że mogą na siebie liczyć. Louis był po prostu w szoku, nie wiedział kompletnie, co robi. Wciąż nie pogodził się ze śmiercią ukochanej i takie są tego skutki. Miejmy nadzieję, że ta sytuacja już nigdy więcej się nie powtórzy, a Tomlinson będzie mógł kiedyś obudzić się bez tej całej otoczki towarzyszącego mu bólu i cierpienia. Trzymam za niego kciuki.
Czekam na rozdział kolejny, duuużo weny. Pozdrawiam! xx
OMG tego sie na pewno nie spodziewałam ..... Rozdział jeden z moich ulubionych. Czekam na następny
OdpowiedzUsuńUrodziny Victorii musiały być dla Louisa jednym z najcięższych dni w roku. Uświadomił sobie, że jej przy nim nie ma i już nie wróci. To przykre uczucie. Nie dziwię się, że się załamał.
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że Danielle w porę zorientowała się gdzie może być. Mógł sobie zrobić krzywdę. W przypływie negatywnych i bolesnych emocji chciał umrzeć, ale gdyby coś się stało, żałowałby tego. Alison wykazała się odwagą, wyrozumiałością i spokojem. Chciałabym żeby ich relacje uleczyły ich dusze. Tego im trzeba.
Całuję <3
[gotta-be-you-darling]
@Gattino_1D
O wow! Zaskoczenie. Nie spodziewałam się Louisa w takim... szale, amoku czy coś. W sumie dobrze że chociaż częściowo zapanował nad sobą. Cieszy mnie że Danielle zaufała Ali ;) Ciekawa jestem co wyniknie z rozmowy Louisa i Allison. Czekam na kolejne rozdziały i zapraszam tu: one-direction-half-a-heart.blogspot.com
OdpowiedzUsuńtu powinno być sto razy więcej komentarzy!
OdpowiedzUsuńpodobał mi się rozdział, w ogóle to przejeżdżanie na czerwonym świetle, by zginąć tak samo jak swoja ukochana dla mnie jest w pewien sposób..magiczne.
Wow..:) podoba mi się..
OdpowiedzUsuńDobrze, że Lou się odnalazł. Gdyby Ali się tam nie zjawiła, to rzeczywiście mógłby sobie coś zrobić. Skoro są urodziny Victorii, to nic dziwnego, że znów się załamał… Pewnie za dużo o niej myślał tego dnia. Ale mam nadzieję, że nigdy więcej nie będzie urządzał takich akcji, Rozumiem, że cierpi, ale niech pomyśli o przyjaciołach. Przecież oni martwią się o niego, a on ich rani zachowując się tak. Samobójstwo byłoby egoistyczne. Zaskoczyło mnie to, że Danielle jej zaufała, jeszcze niedawno była przeciw niej. Ale dobrze zrobiła, bo Alison dała radę. Ale co to za zmęczenie? Ej, ona prowadzi? Jeszcze sama spowoduje wypadek.
OdpowiedzUsuńojej nie próbuj to tylko kolejnego wypadku wprowadzać... nie wolno ci ;)
OdpowiedzUsuńrozdział świetny cieszę się, że Alison odnalazła Lou xx
dooo następnego <3
W sumie można było się spodziewać, że Louis zniknął właśnie dlatego, że jest jakiś istotny dzień związany z jego zmarłą ukochaną. Jak widać tak właśnie się stało. Gdy tylko Danielle przypomniała sobie o urodzinach Victorii, od razu pomyślałam, że Tomlinson po raz kolejny spadł na samo dno bezsilności i nie potrafi sobie poradzić z myślą, że zamiast iść do swojej dziewczyny z urodzinowym prezentem, może co najwyżej odwiedzić jej grób. Mnie też dziwiło, że Dani chciała, by to właśnie Ali odnalazła Louisa, ale chyba nawet ona dostrzegła, jak ogromna więź połączyła tę dwójkę. Przeraziło mnie, że chłopak pojechał właśnie w miejsce, gdzie zginęła Victoria. Od razu przyszło mi do głowy, że pewnie odtwarza w pamięci tamto wydarzenie i może nawet zapragnie zginąć na tej samej drodze... Jak widać byłam bardzo bliska prawdy. Naprawdę nie wiem co by się stało, gdyby Alison nie zareagowała tak błyskawicznie. Gdyby jakimś cudem nie przemówiła Louisowi do rozsądku... Mogliby oboje zginąć w tym samochodzie. Tak bardzo mi go szkoda, sama nie potrafię znieść myśli, że aż tak bardzo cierpi, mimo że minęło już trochę czasu... Na szczęście tym razem wszystko dobrze się skończyło.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie mistrzowski rozdział, najlepszy jak dotąd. Genialnie opisałaś tę końcową scenę, przekazałaś dokładnie te uczucia, które czytelnik powinien odczuwać.
Czekam na ciąg dalszy <3
Genialny rozdział <3
OdpowiedzUsuńSuper, czekam na nn :D
OdpowiedzUsuń@julcia_mala_200
Hej. ;) czekam z niecierpliwością na nowy rozdział! Widzę ze planowałam go na 14 a dziś już 17. Mam nadzieję że nic poważnego się nie stało i to tylko mapy poślizg ;D pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekam nn :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział !!!1
OdpowiedzUsuń