Rozdział 13



            Przez pierwsze kilka długich sekund siedziałam nieruchomo, patrząc raz na Zayna, raz na Louisa. Ten ostatni zdawał się mieć wielki ubaw z mojej reakcji. Otrząsnęłam się w myślach i wypuściłam powietrze z płuc.
            Wstałam z miejsca, nie spuszczając wzroku z Malika. Wcześniej nie zauważyłam tego, jakie ma piękne i hipnotyzujące oczy. Od samego początku wiedziałam, że Zayn jest przystojny, jednak kiedy stanęłam zaledwie kilka centymetrów przed nim, jego perfekcyjne rysy twarzy nagle stały się jeszcze bardziej perfekcyjne. O ile to możliwe. Dosłownie na sekundę zjechałam wzrokiem na jego usta, aby ujrzeć czający się w kącikach uśmiech.
            Miałam wrażenie, że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie, choć w rzeczywistości trwało to pewnie zaledwie kilka sekund. Kucnęłam przed Zaynem i rzucając mu pytające spojrzenie, upewniając się, że nie ma nic przeciwko, kiedy on pokiwał głową, zbliżyłam się do niego.
            Nagle poczułam na swojej talii ręce Zayna, które przyciągnęły mnie do siebie, sprawiając, że nasze usta się złączyły. Chłopak od razu przejął inicjatywę, a mi to wcale nie przeszkadzało. Z początku całował mnie delikatnie, jednak szybko pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Słysząc gwizdy i śmiechy wokoło, odsunęliśmy się od siebie na kilka milimetrów, próbując wyrównać oddechy. Uśmiechnął się do mnie rozbrajająco, a ja poczułam jak rumieniec wstępuje mi na policzki i także się uśmiechnęłam.
            Podniosłam się na nogi, cofając się o kilka kroków  do tylu, nie spuszczając wzroku z Zayna. Kiedy już chciałam się odwracać, mrugnął do mnie i ponownie się uśmiechnął. Parsknęłam cicho, wywracając oczami. Nie wątpliwie pocałunek podobał się Zaynowi tak samo jak mnie.
            Chwilę później pogrążyłam się w rozmowie z Danielle, jednak cały czas czułam na sobie spojrzenie Zayna, który także udawał, że rozmawia z chłopakami.

***
            Ocknęłam się nagle, czując ból promieniujący w każdej komórce mojego ciała. Leżałam twarzą w dół, na twardej i zimnej posadce. Czułam smród wokół mnie, jednak wokół panowała ciemność, więc ledwie co widziałam. Zdecydowałam się nie ruszać, nie chcąc przysparzać sobie kolejnej dawki bólu. Miałam pustkę w głowie, nie pamiętałam jak się tu znalazłam, ani co się stało.
            Bałam się. Nie wiem czego, ale podświadomość kazała mi się czegoś obawiać. Leżałam w tej pozycji jeszcze kilka minut, aż nie usłyszałam dźwięku otwieranych drzwi, a następnie kroków na schodach. Kiedy w pomieszczeniu rozbłysło jasne światło, które na chwile mnie oślepiło, ujrzałam obiekt swojego strachu. Przede mną stał On. Uśmiechający się do podstępnie. Poczułam strach ściskający mnie w dołku i skuliłam się w sobie.
            Jednak nie sam jego widok mnie tak przeraził, a osoba, którą On trzymał za włosy, a następnie pociągnął ją w stronę krzesła stojącego kilka metrów ode mnie. Louis. Łzy napłynęły mi do oczu, kiedy zobaczyłam jego zakrwawioną i poobijaną twarz.
            Mężczyzna związał Louisowi nadgarstki, ograniczając jego możliwości wykonania ruchu do minimum. Odwrócił się do mnie, robiąc dwa kroki w moją stronę.
            - Mówiłem ci, Alison – zaczął niskim głosem. – Nigdy nie zdołasz się przede mną ukryć. Zawsze cię znajdę. Dlaczego byłaś taka głupia i mnie nie posłuchałaś?! – warknął, nachylając się nade mną. Kiedy chciałam się cofnąć, chwycił mnie mocno za podbródek, przyciągając do siebie. Spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach i szybko bijącym sercem. – Dlaczego uciekłaś ty głupia dziewucho?! – wrzasnął i zamachnął się, wymierzając mi siarczysty policzek.
            Krzyknęłam z bólu, a siła uderzenia odrzuciła mnie do tyłu. Łzy spłynęły mi po twarzy. Zacisnęłam wargi, aby nie płakać. Złość zebrała się razem ze strachem, tworząc wybuchową mieszankę. Mój oddech był ciężki, skuliłam się na ziemi, kryjąc twarz w dłoniach. Czułam, że stoi blisko mnie.
            - Usiądź – polecił zimnym głosem. Przełknęłam ślinę i posłusznie spełniłam prośbę, nie chcąc znów oberwać. Nie patrzyłam na Niego, tylko na swoje drżące dłonie. – Spójrz na mnie – powiedział. – Zmusiłam się do uniesienia wzroku i spojrzenia w te zimne, wyprute z uczuć niebieskie tęczówki, które nawiedzały mnie w koszmarach od lat. – A teraz, będziesz patrzyła jak twój chłoptaś płaci za to, że się do ciebie zbliżył – warknął podchodząc szybkim krokiem do Louisa.
            Zacisnął w dłonie w pięści i powiedział:
            - Bo jesteś moja. I niech on sobie to kurwa zapamięta! – wrzasnął po czym z całą siłą zamachnął się i uderzył Louisa w szczękę. Chłopak wydał z siebie zduszony dźwięk, a chwilę po tym kolejny, tym razem wywołany uderzeniem w brodę.
            Wiedziałam, że nic nie mogę zrobić. Zacisnęłam powieki, szlochając cicho. Zakryłam uszy dłońmi, nie mogąc znieść krzyków Louisa, które raz za razem brzmiały w pomieszczeniu. Modliłam się o to, aby chłopak wytrzymał te męczarnie.

***
            Zerwałam się do pozycji siedzącej, dysząc ciężko i czując zimne strugi potu na szyi. Nie wiedząc kiedy, z oczu zaczęły mi płynąć łzy. Schowałam twarz w dłoniach, próbując uspokoić oddech.  Czułam jak ciasne wnętrze namiotu mnie przytłacza, więc możliwie jak najciszej rozsunęłam zamek w namiocie i wyszłam na zewnątrz. Rozejrzałam się w koło, obejmując drżące ciało ramionami.
            - Alison, dlaczego nie śpisz? – Usłyszałam głos Louisa, który siedział skryty w mroku, przy gasnącym ognisku. Drgnęłam zaskoczona i spojrzałam na niego. Wstał z miejsca, a ja szybkimi krokami do niego podeszłam, wtulając się w chłopaka całym ciałem. – Co się stało? – szepnął z niepokojem, kiedy zauważył, że płaczę i nie mogę się uspokoić.
            Otaczając mnie ramieniem, zaprowadził w pobliże ogniska i nakazał usiąść obok siebie. Położyłam głowę na jego piersi, oddychając ciężko.
            - Miałaś koszmar? – spytał, a ja pokiwałam głową. Po kilku długich minutach w końcu odsunęłam się od niego na odległość kilku centymetrów i wlepiłam wzrok w dłonie.
            -Śnił mi się On. Znowu – wyszeptałam, mrugając powiekami, czując wzbierające się łzy. – W jednym momencie to wszystko wróciło. Cały strach, czuję się, jakbym cofnęła się do punktu wyjścia – powiedziałam drżącym głosem, zagryzając wargę.
            - Co on ci robił? Jezu, Alison… - wyszeptał Louis, przytulając mnie do siebie. – Tak bardzo mi przykro…
            - On mi nic nie zrobił – powiedziałam zachrypniętym głosem. – Robił krzywdę tobie…
            Nie musiałam widzieć jego twarzy, żeby wiedzieć, że był w szoku. Louis odpowiedział po dłuższej chwili ciszy:
            - To się nigdy nie stanie, Ali – powiedział z pewnością w głosie. – Jesteś bezpieczna, on cię już nie skrzywdzi. Ani mnie. Nigdy.
            - Skąd możesz wiedzieć, Lou? – spytałam cicho. – Teraz jestem bezpieczna. Ty też. Ale… Co dalej? Mam dość życia w ciągłym strachu, to mnie niszczy – powiedziałam kręcąc głową.
            - Wiem, wiem… - szepnął Louis, wzdychając ciężko. Na dłuższą chwilę zapadła cisza, a każde z nas pogrążyło się we własnych myślach.
            Czułam, że to musi się skończyć. Muszę zrobić coś, aby uwolnić się od tego strachu. Myślałam, że kiedy koszmary zniknęły, to wszystko zniknęło. Ale to nie prawda. Sedno problemu się schowało, ukryło przede mną. Nie zwalczyłam go. Jeszcze nie.
            - Jak on miał n imię? – spytał niepewnie Louis.
            - Patrick – powiedziałam sucho, dosłownie wypluwając to słowo z ust. Wujek Patrick, gwałcący i bijąc swoją siostrzenicę. Jak cudownie to brzmi? To imię nawiedzało mnie w koszmarach i wywoływało ciarki na całym ciele. Bałam się samego brzmienia tego imienia.
            - A… Co się z nim stało? W sensie, jak myślisz, gdzie on teraz jest?
            Westchnęłam głęboko i powiedziałam:
            - W więzieniu. Mam nadzieję. Pamiętam, że byłam na sali rozpraw, kiedy toczyła się jego sprawa… Usiadłam w ostatnim rzędzie i wszystkiego słuchałam  szepnęłam. – Okazało się, że krzywdził on nie tylko mnie. Było tam także kilka innych, młodych dziewczyn, które spotkało to, co mnie – powiedziałam. – Każda z nich przeszła przez to samo, jedna cierpiała mniej, druga więcej… To sprawiło, że znienawidziłam go jeszcze bardziej. Bo… Okazało się, że ja nie byłam jedyną dziewczyną, którą krzywdził. Nie potrafię sobie tego wyobrazić, jakim człowiekiem trzeba być, aby robić coś takiego – wyszeptałam łamiącym się głosem.
            Louis milczał, siedząc w szoku po moich słowach. Jego reakcja była jak najbardziej zrozumiała. Człowiek o zdrowych zmysłach nie jest w stanie pojąć takiego okrucieństwa jakim odznaczał się Patrick.
            Przez napływ wspomnień, czułam jak tracę nad sobą kontrolę. Moje dłonie zaczęły drżeć, a wraz z nimi całe ciało. Wewnątrz mnie wezbrał się szloch, który nie wiedząc kiedy, wydostał się na zewnątrz, a ja nie wiedziałam jak go przerwać. Po mojej twarzy znów spłynęły łzy, a ja zastanawiałam się, czy mają one jakiś limit. Czy kiedykolwiek wyschną? Chciałabym móc przestać płakać. Na zawsze.
            - Tak bardzo go nienawidzę – wyszeptałam zaciskając dłonie w pięści, wtulając się w Louisa.
            - Ja też go nienawidzę, Ali – powiedział twardym głosem chłopak, gładząc mnie po plecach w uspokajającym geście. – Nawet nie wiesz jak bardzo – dokończył szeptem.
            Po długiej chwili ciszy Louis westchnął głęboko i spytał:
            - Co będzie dalej? W sensie… No wiesz, między nami?
            Spojrzałam na niego z ukosa, zdziwiona jego pytaniem.
            - Nie wiem, myślę, że wszystko pozostanie bez zmian, o ile tego chcesz. No bo, dlaczego miałoby się coś zmieniać? – zmarszczyłam brwi.
            - Nie wiem… Może stwierdziłaś, że skoro czujesz się lepiej, to wrócisz do siebie? Nie wiem – mruknął.
            - Ej, Lou – powiedziałam widząc jego smutna minę i szturchnęłam go ramieniem. – Tak się nie stanie! Póki nie będziesz miał mnie dość, nigdzie się nie wybieram. Obiecuję – powiedziałam cicho, kładąc mu rękę na ramieniu. Louis spojrzał na mnie kiwnął głową, rozchmurzając się.
            - Ale… - zaczęłam machając mu palcem przed oczami. – Jeśli tylko znajdziesz sobie dziewczynę i zaczniesz ją sprowadzać do mieszkania, ja się zmywam! – powiedziałam śmiejąc się i unosząc ręce w obronnym geście. Zamilkłam nagle, zdając sobie sprawę z tego, co powiedziałam. Jednak Louis zamiast się smucić, tak jak się obawiałam, także się zaśmiał i uniósł brwi do góry.
            - O mnie się nie martw – prychnął. – To chyba ja powinienem powiedzieć to do ciebie, Alison.
            - Co? Dlaczego? – spytałam marszcząc brwi.
            - No wiesz…. Ty i Zayn… - powiedział, ruszając wymownie brwiami.
            - Przestań, przecież to była gra – fuknęłam, jednak poczułam jak na policzki wstępuje mi rumieniec.
            - Lubisz go, a on lubi ciebie, przecież to widać – powiedział, wzruszając ramionami. – Myślę, że powinnaś dać mu szansę – kontynuował, kiedy nic nie powiedziałam. – To dobry chłopak, znam go od lat.
            - Domyślam się, że to dobry chłopak – mruknęłam patrząc w gwiaździste niebo. – W sumie… Mam trochę dość bycia singlem – zaśmiałam się cicho.
            - Więc co, dasz mu szansę? – spytał w nadzieją w głosie. Zerknęłam na niego podejrzliwie.
            - Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy?
            Louis zamyślił się na chwilę, po czym powiedział:
            - Ja po prostu chcę, żebyś była szczęśliwa.
            - Jestem szczęśliwa – odpowiedziałam.
            - No ale… Chcę, żebyś była szczęśliwa z kimś.
            - Mam ciebie – droczyłam się dalej, a Louis wydał z siebie pełen frustracji dźwięk.
            - Wiesz o co mi chodzi – powiedział śmiejąc się pod nosem.
            - Wiem… - mruknęłam. – A co z twoim szczęściem?
            - Przecież jestem szczęśliwy – powiedział, cytując moje słowa za co zdzieliłam go pięścią w ramię. – Myślę, że to trochę za wcześnie. Na mnie przyjdzie pora, kiedy będę gotowy – powiedział uśmiechając się do mnie ciepło.
            - Rozumiem. – Oparłam głowę na jego ramieniu. – Cieszę się, że jesteś moim przyjacielem, Lou – szepnęłam.
            - Ja też się cieszę, że jesteś moją przyjaciółką, Ali – odpowiedział równie cicho, przyciągając mnie bliżej do siebie.
            Właśnie w tamtej chwili, tamtej gwieździstej i chłodnej nocy, niczego mi nie brakowało. Tamta chwila była perfekcyjna. Chciałam ją zachować w pamięci na zawsze.
            Byłam wdzięczna, że los postawił na mojej drodze kogoś takiego jak Louis. PN mnie ocalił, a ja ocaliłam jego. Podnosiliśmy się nawzajem, kiedy upadaliśmy. Chciałam, aby każdy znalazł na swojej drodze własnego Louisa.
Bo każdy zasługuje na taką osobę.
*** 
Jak podoba wam się rozdział? Smutno mi było jak go pisałam, bo to ostatni, no i jeszcze epilog, który będzie dość dlugi, tak myślę. Także w sumie czeka was jeszcze jeden rozdział. Wybaczcie 2 dniowy poślizg, ale musiałam napisać rozdział od nowa, bo zepsuł się mój laptop i utraciłam wszystkie pliki :(
Epilog około 11 maja! x

10 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba rozdział. Uwielbiam twój styl pisania. Już epilog? Nieee :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego prawie wszystkie FF jakie czytam zaraz maja sie skonczyc?? Super rozdzial ale szkoda ze tak szybko koniec :( coz czekam na epilog :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, ej, ej! Allison miała być z Louisem, nie z Zaynem!
    A zresztą... po prostu zamiast się domyślać poczekam na epilog ;)
    Czekam zatem i zapraszam tu:
    one-direction-half-a-heart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. W sumie to myślałam, że Alison nie odważy się na ten pocałunek z Zaynem, a tutaj proszę... W dodatku jej się podobało! Nie można od razu powiedzieć o tym, że zaiskrzyło, ale jestem pewna, że oboje chcieliby to powtórzyć. W sumie szkoda, bo myślałam, że Ali jakoś zejdzie się z Louisem czy coś, a tutaj Tomlinson pcha przyjaciółkę w ramiona Malika! No ale pocieszę się każdym z naszych przystojniaków :D Koszmar był naprawdę okropny. W sumie minęło już sporo czasu od tamtych wydarzeń, ale mimo wszystko takich rzeczy się po prostu nie zapomina i to gdzieś tam w nas siedzi. Ale dobrze, że Alison zawsze ma przy sobie Louisa i mam nadzieję, że obojgu nic złego się już nie stanie, a ta historia zakończy się szczęśliwie! Czekam na rozdział kolejny, dużo weny życzę. Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisać cały rozdział od nowa? Oo, współczuję. Ale i tak świetnie Ci wyszedł. :)) Przyznam szczerze, że myślałam, że między Ali i Lou będzie coś więcej, ale w sumie cieszę się, że na przyjaźni się skończyło. Miło by było,gdyby Ali znalazła szczęście u boku Zayna. :)) Ten pocałunek był taki... ach, aż zazdroszczę. :)) Sen Ali był okropny... Ech, mam nadzieję, że to ostatni taki, a ona w końcu odzieli się od przeszłości. Patrick zniszczył jej psychikę, ale może jeszcze uda jej się żyć normalnie. :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Superr i błaham nie kończ tego jeczcze;) Alex

    OdpowiedzUsuń
  7. cudowny rozdział..
    szczerze to nawet nie wiem co napisać..
    @PPatryczeczek

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział ;) Nie spodziewałam się że Ali spodoba się pocałunek ;) Ale nie spodziewałam się również że tak szybko się skończy to ff :( Szkoda bo bardzo mi się podobało ;)
    @mymadniall

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten moment z Zaynem był po prostu cudowny! W sumie dotąd niewiele o nim wspominałaś, ponadto nie mialam zielonego pojęcia, że Alison jest nim poniekąd zainteresowana - on zresztą też nie wyglądał na obojętnego - tak właściwie myślałam nawet, że taki wątek miłosny rozwinie się z Louisem, ale w sumie to się cieszę, że tak to rozegrałaś. Może ten pocałunek Zayna i Ali był tylko efektem gry, jednak dało się wyczuć jakieś iskry między nimi. Serio, zaczęłam wyobrażać ich sobie jako parę i stwierdzam, że pasowaliby do siebie :D
    Ten koszmar Alison... Opisałaś go bardzo realistycznie i gdyby nie kursywa, to zaczęłabym się bać, że to się dzieje naprawdę. Nie mogę uwierzyć, że po świecie chodzą takie gnoje jak właśnie ten cały Patrick ;/ Teoretycznie jest możliwe, że mógłby odnaleźć swoją siostrzenicę, a widząc jej więź z Louisem, skrzywdzić także i jego, ale mam nadzieję, że wymiar sprawiedliwości już na stałe przyszpilił go w więzieniu. Po tak nieprzyjemnej scenie przyszedł czas na coś dużo weselszego, a mianowicie rozmowa Alison-Louis. Uwielbiam tę relację, która się między nimi zbudowała. Pomogli sobie nawzajem i jestem pewna, że już zawsze będą na sobie polegać. Dobrze, że ktoś tak zagubiony jak oni znaleźli bratnią duszę w okrutnym świecie, w którym mimo wszystko jest miejsce na coś pozytywnego.
    Szkoda, że to już ostatni rozdział, ale wszystko ma swój koniec. Czekam zatem na epilog <3

    OdpowiedzUsuń
  10. So, I’m here now! And I’m about to blow up that party!
    Żarty, żartami, ale ja już nic nie muszę robić, bo widzę, że bohaterowie sobie poradzili całkiem sprawnie. W sensie… Boże drogi! Ten pocałunek między Alison a Zaynem był boski! Opis, który zastosowałaś idealnie pasował do mojego wyobrażenia Malika, przez co dla mnie ten fragment był dwukrotnie bardziej realistyczny. Ale realistyczny czy nie – nie sądzę by między bohaterami miał się wywiązać jakiś związek. Chociaż jeśli, to zrobisz nam, czytelnikom, nie małą niespodziankę. Od początku tego opowiadania sądziłam, że L i A skończą ze sobą. Takie myślenie chyba ujawnia moje wystandaryzowane podejście do opowiadań. Często spotykam się z opowiadaniami, które powielają ten sam schemat, przez co stają się przewidywalne. Wykluczenie elementu związku między głównymi bohaterami może być ciekawy zabiegiem, który podniesie walory tego opowiadania, bo równocześnie nada większe znaczenie ich emocjonalnej podróży. Droga jednak wcale nie zaprowadziła ich daleko, bo jak widzimy po tym rozdziale Alison nadal miewa koszmary i lęka się, że to co jest jej drogie może zostać jej gwałtownie odebrane.

    Cóż, pozostaje mi czekać na epilog, który rozwieje moje wątpliwości i nada ostatni szlif temu opowiadaniu.

    Pozdrawiam,
    M.K


    http://last-direction.blogspot.com
    http://feedback-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń